Zrobił
to specjalnie, czy po prostu jest taki głupi? Wie, że nie lubię
tego miejsca... Poza tym nagle o mnie pamięta?! Dupek. Przez dwa dni
byłam wrakiem człowieka, czułam się źle z tym, że mnie
zostawił, a teraz nagle bam! Odzywa się, jak gdyby nigdy nic.
Zamierzam
urwać mu jaja, jak tylko go spotkam.
Znalezienie
się przy barze bez samochodu zajęłoby mi jakieś 30 minut. Nie
miałam tyle czasu. Co więcej nie poprowadzę znowu auta. Jedynym
rozwiązaniem był autobus i miałam ogromną nadzieję, że o tej
porze jeszcze jakiś jeździ.
Ubrałam
na siebie dresy i czarną bluzę z kapturem, po czym otworzyłam okno
i powoli zeszłam na dół. Nie mogłam powiedzieć Janey, że
wychodzę. Nie pozwoliłaby mi na to.
Całe
szczęście moje umiejętności sportowe pozwoliły mi na bezpieczne
znalezienie się na trawniku. Schyliłam głowę w dół przechodząc
obok okien, po czym jak najszybciej ruszyłam w stronę najbliższego
przystanku. Miałam nadzieję, że wrócę szybko, a Jane nie zorientuje się o mojej nieobecności.
Los
dzisiaj mi sprzyjał, ponieważ dosłownie w momencie, kiedy doszłam na przystanek, przede mną zatrzymał się autobus, a ja spokojnie weszłam do
środka, gdzie oprócz mnie i kierowcy były tylko dwie osoby. Droga do Grilla dłużyła mi się niemiłosiernie. Co
chwila sprawdzałam na telefonie godzinę, ale czas wlókł się, albo natrafiałam na ten sam czas, albo na minutę do przodu.
Kiedy
autobus po 10 minutach w końcu się zatrzymał, wybiegłam z niego jak oparzona, jednak
zaraz stanęłam w bez ruchu.
- Schyl głowę. -
poradziłam ledwo trzymającemu się na nogach mężczyźnie,
niemal wpychając go do środka samochodu.
- Jesteś
niesamowitą córką, Mia. Dziękuję. - przewróciłam oczami,
ale tego nie zobaczył, szkoda, że takie słowa przychodziły mu
tylko pod wpływem alkoholu.
- Tak, tato, wiem.
Zamknęłam
oczy i wzięłam duży haust zimnego powietrza, który orzeźwił mój
umysł. Nie myśl
o tym. Nie teraz. Dasz radę.
Weszłam
na parking lokalu w poszukiwaniu auta Justin'a. Byłam zaskoczona
widząc samochód zaparkowany prawie przy drzwiach.
Podeszłam
do niego bliżej mając nadzieję, że chłopak będzie w środku i
czym prędzej wyniesiemy się z tego miejsca. Schyliłam się i
rozejrzałam po wnętrzu jego mustanga, ale w środku nikogo nie
było. Niech cię
chuj trafi Bieber.
Po
raz kolejny dzisiaj wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę
drzwi wejściowych Grilla. Nie chciałam tu być, nie chciałam tam
wchodzić.
Odgłos
samochodu, który pędził po parkingu z zawrotną prędkością
wyrwał mnie z zamyślenia. Nie wiem kto prowadził vana w ciemnym zielonym kolorze i przyciemnianych szybach, ale
musiał być stuknięty, jeden zły ruch, jeden moment i mogłoby się
to źle skończyć dla jakiegoś pieszego, który wszedłby na drogę.
Miałam
zignorować go i odwrócić się, aby wejść do środka, kiedy drzwi dużego busa otworzyły
się, a z nich wypadło czyjeś bezwładne ciało. Momentalnie
zrobiło mi się gorąco. Co
do cholery?!
- Ej!
- krzyknęłam podbiegając bliżej. - Ej! - powtórzyłam jeszcze
raz, a mężczyzna w vanie szybko zamknął drzwi i nim miałam
okazję powiedzieć coś jeszcze, odjechał z piskiem opon. -
Cholera! - warknęłam patrząc jak znika za zakrętem.
Spojrzałam
na osobę leżącą przed moimi nogami, które momentalnie zrobiły
się jak z waty.
- Justin.
- szepnęłam nie dowierzając własnym oczom. Przede mną leżał
cały we krwi chłopak. Z jego łuku brwiowego i warg sączyła się
krew, jego policzki były posiniaczone. Jego zamknięte oczy
przeraziły mnie. - Justin! - krzyknęłam ze łzami w oczach.
Schyliłam
się i zaczęłam nim trząść chcąc aby się obudził, ale on
wciąż leżał bez ruchu. Z moich oczu sączyły się mokre łzy,
których nie byłam w stanie pohamować, widok jego w takim stanie
był nie do zniesienia.
Drżącymi
dłońmi dotknęłam jego twarzy, był zimny, niemal lodowaty.
- Justin!
- krzyknęłam do niego przez łzy. - Obudź się, proszę, Justin!
- krzyczałam, ale on mnie nie słuchał, leżał bezwładnie.
Zrób
coś! Krzyknęłam
tym razem do siebie.
Rozejrzałam
się w poszukiwaniu jakiejś osoby, ale jak na złość, nikogo teraz
tu nie było, a ja nie chciałam tracić czasu na wchodzenie do baru i proszenie kogoś o pomoc. Wyjęłam z kieszeni telefon i wykręciłam numer
pogotowia. Podałam im potrzebne informacje, które cudem przeszły
mi przez gardło.
- Dasz
radę Justin, dasz radę. - szeptałam ściskając jego dłoń. -
Jesteś silny, dasz radę. - powtarzałam zabierając włosy, które opadały na jego czoło. - Błagam Justin, otwórz
oczy, proszę. - bełkotałam przez łzy. - Wytrzymaj, jestem tutaj,
dasz radę. - ścisnęłam jego dłoń mocniej. - Proszę, zrób to
dla mnie. - nie przestawałam mówić.
Cała
roztrzęsiona usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu.
Momentalnie spojrzałam na swój, ale to nie on wydobywał z siebie
ten odgłos. Wsłuchałam się bardziej i byłam pewna, że dźwięk pochodzi z kieszeni spodni Justin'a.
Wyciągnęłam
jego iPhona i spojrzałam na wyświetlacz. Osobą, która próbowała
się do niego dodzwonić, był Vinny, przez co podziękowałam Bogu.
Odblokowałam klawiaturę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Bieber,
gdzie ty do chuja jesteś?! Jak mogłeś nie odzywać się do nas
przez dwa dni? Odchodziliśmy z chłopakami od zmysłów, co z tobą
stary?! - usłyszałam jego podniesiony ton, przez co rozpłakałam
się jeszcze bardziej, jeszcze kilka minut temu myślałam to samo.
- Justin? - głos Vinny'iego zmienił się, kiedy usłyszał mój
szloch. - Justin co jest? - zapytał ponownie. - To ja, Mia. - wydusiłam.
- Mia?! Co się stało? - był zaskoczony słysząc mnie, co wcale mnie nie zdziwiło.
- On... - mój głos się załamał.
- Spokojnie, powiedz mi co się stało. - jego opanowany głos trochę mi pomógł. - Zamknij oczy i weź głęboki oddech. - idąc za jego radą, ścisnęłam mocniej dłoń Justin'a i wciągnęłam powietrze. - A teraz powiedz co się stało.
- Ktoś go pobił. - powiedziałam szybko. - Wyrzucił go z jakiegoś samochodu. Vinny on jest zimny. - zaczęłam znowu płakać.
- Gdzie jesteś? - wycedził przez zęby, słyszałam po drugiej stronie, jak przerzuca coś w pokoju.
- Przy Grillu, zadzwoniłam po pogotowie. - odpowiedziałam na jednym wydechu.
- Mia, posłuchaj mnie uważnie. - jego ton był poważny. - On nie może jechać do szpitala. Dowiedzą się, że nie ma rodziców i będzie musiał wrócić do domu dziecka. Musisz go gdzieś ukryć, zaraz tam będę, ale za żadne skarby świata nie daj go zabrać pogotowiu, rozumiesz? - wyjaśnił spokojnie.
- Ale on.. - zaczęłam.
- Nie, Mia. On da radę, jestem już w drodze, zaraz mu pomogę, zabierz go stamtąd. - powtórzył, a ja tym razem usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
- D... Dobrze. - wyszeptałam.
- Zaraz tam będę. - powtórzył i rozłączył się.
- Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze. - powtarzałam sobie.
Chciałam przekonać samą siebie, że wszystko tak właśnie będzie, ale prawdą było, że nic nie wskazywało na to, żeby miało być dobrze.
***
Ok, soł... no ten, tego.
Przerażeni?
Gadu: 8393874. Możecie pisać w razie jakichkolwiek pytań :). Oczywiście jeśli ktoś chce być informowany wystarczy zostawić swoje namiary :).
Kolejny rozdział pojawi się w piąteczek :D.
Wgl to blogowi walnęło 10 tyś. wyświetleń, komentarzy jest ponad 400, a w zasadzie to jest on prowadzony od połowy 9 lutego OMG dziękuję Wam bardzo, bardzo, ale to bardzo mocno! <3
Wgl to blogowi walnęło 10 tyś. wyświetleń, komentarzy jest ponad 400, a w zasadzie to jest on prowadzony od połowy 9 lutego OMG dziękuję Wam bardzo, bardzo, ale to bardzo mocno! <3
+ 5 DNI JACIEŻ PIERDZIELE, BOŻE JAK SZYBKO TO WSZYSTKO ZLECIAŁO, JA CIĘ, NIE WIERZĘ, BOŻE. TYLKO P-I-Ę-Ć DNI I SPEŁNI SIĘ MOJE NAJWIĘKSZE MARZENIE OMG. NIE MOGĘ UWIERZYĆ PO PROSTU.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
O Boże... JUSTIN! Boję się o niego. Rozdział świetny, tylko... mogłabyś dodawać dłuższe rozdziały? Bo człowiek się "wciągnie", a tu nagle koniec :c
OdpowiedzUsuńZajebisty . . Boże . . Powiedz, że on żyje . . Masakra . . Zawału zaraz dostane . .
OdpowiedzUsuńzaraz się poryczę,dlaczego kończysz w takim momencie? :<
OdpowiedzUsuńczekam na z niecierpliwością i nadzieją na następny i dłuższy rozdział :D
@Evelina_F
http://lovewinsintheend-fictionstory.blogspot.com/
On, ale że Justin? Kurwa :o Biedna Mia :c Dobrze, że Vinny zadzownił, bo inaczej byłoby jeszcze gorzej.. Dopiero w piątek? Ja tutaj na zawał zejdę, hahaah. Zazdroszczę koncertu :'( ~@justsejswaggie
OdpowiedzUsuńojej, Justin biedny :c zajebiaty rozdział! :D
OdpowiedzUsuńBoże, no ja Cię normalnie zabije, w takim momencie przerwać. NIE UŚMIERCAJ MI JUSTINA. Rozdział cudowny, z resztą jak zawsze. Już się nie mogę doczekać następnego!
OdpowiedzUsuń@nastiily
KOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAM I CHCĘ NEXTA ! *-*
OdpowiedzUsuń+ WIDZIMY SIĘ NA KONCERCIE BEJBS ♥
@AlwaysToaster
Czemu taki krotki ? Jest super !!
OdpowiedzUsuńtaki krótki ? omg mam nadzieję że szybko dodasz kolejny bo już się doczekac nie mogę <33333 @YoSwaggyBieber
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny!! Niech on przezyje i niech nic mu nie bedzie! Dopiero w piatek. Tak wogole to moze byc taki maly prezent dla mbie bo mam dzisiaj urodziny. ;)
OdpowiedzUsuńPs. Jeszcze raz dziekuje za zyczenia. ;)
@justysia20003
O jezuniu boją sie o Justina !! ;( ale rozdział jest BOSKI !! JA CHCE JUTRO ROZDZIAŁ !!!
OdpowiedzUsuńo jejuuu. boże, boję się, co będzie z justiem. dawaj szybko następny <3
OdpowiedzUsuńjezukurdejapierdziele *.*
OdpowiedzUsuńO mój Boże ! Mam nadzieje ze nic mu nie jest!! Czekam na nn!!!
OdpowiedzUsuńO Jezu :OOOO niezły dramat wprowadziłaś <3
OdpowiedzUsuńOn musi z tego wyjść ;_; boski rozdział :D
OdpowiedzUsuńo jeeeeeeny, on musi z tego wyjść...:C czekam na nn ♥♥ @zxcvre
OdpowiedzUsuńdopiero w piątek?! ... ok, spróbuje wytrzymać. świetny, taki "scaary" xd @olkaa6 inf. mnie :P
OdpowiedzUsuńale mam zaległości na blogu omg. ale jak czytam kilka rozdziałów na raz chyba jest fajniej lol :>
OdpowiedzUsuńjesteś okrutna. znów takie zakończenie. !
jesteś niesamowita, pozdrawiam @BieberTeamPL
kocham Cię normalnie, opowiadanie świetne ! <3
OdpowiedzUsuńJesteś genialna wiesz ?! piszesz świetnie po prostu zapiera dech, nie mogę się doczekać następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńświetny! jestem ciekawa ktgo tu to zrobił.. mam nadzieję, że wszystko dobrze z nim będzie.
OdpowiedzUsuńmogłabyś mnie informować na twitterze? @veriolle
OMG! Ja tu myślałam, że zamiast Justina będzie jakiś koleś, nawet Jason i porwie Mię (kurde, znowu nie wiem jak to się odmienia) albo coś w tym stylu, ale tym to mnie kompletnie zbiłaś z tropu, aż mnie żołądek zabolał jak to czytałam, idę czytać dalej bo nie wytrzymam ;**
OdpowiedzUsuńBuźki
Candice xoxo