piątek, 1 marca 2013

10: You never give up, do you?

  Wstając z łóżka od razu wiedziałam, że to będzie zły dzień. Za oknem padało, a mój humor od soboty wcale się nie poprawił, wciąż nie mogłam się pogodzić z minionymi wydarzeniami. Dalej byłam wściekła na siebie. Co ja sobie w ogóle myślałam chodząc po domu z obcym kolesiem? Że oprowadzi mnie, a później każde z nas pójdzie w swoją stronę? Może i do tego wszystkiego nie doszłoby, gdyby nie Justin i to jak bardzo denerwował mnie za każdym razem, kiedy pojawiał się w pobliżu. Jednego byłam pewna, albo musiałam zacząć go ignorować, albo nauczyć się kontroli.
  Po porannej toalecie poszłam się ubrać. Z szafy wybrałam czarne rurki i kremowy sweter, a do tego nałożyłam na lewy nadgarstek mój złoty zegarek, który idealnie zasłaniał wszystkie rany. Na samo wspomnienie, że Justin o nich wiedział, po plecach przeszły mi ciarki, wciąż bałam się, że komuś o nich powie.
  Nie chcąc jednak zamęczać siebie tym z samego rana, postanowiłam odrzucić ten temat i zająć się szkołą, w której byłam równo z dzwonkiem.
  Pierwszą lekcją po weekendzie była historia. Nie wiem co musiałabym zrobić, żeby pani Davis mnie zainteresowała swoim zrzędzeniem. Całą lekcję spędziłam na rysowaniu bzdur w zeszycie, a kiedy zadzwonił dzwonek wybiegłam z klasy jako pierwsza.
  Poszłam do swojej szafki po kolejny przedmiot, czyli matematykę. Korytarze były jeszcze puste, więc szybko udało mi się znaleźć przed nią, wyjęłam wszystko czego potrzebowałam i z hukiem zamknęłam drzwiczki.
- Woaah, ktoś tutaj się chyba nie wyspał. - podskoczyłam z zaskoczenia, kiedy usłyszałam znany mi już głos, po mojej prawej stronie.
- Boże, Justin, wystraszyłeś mnie. - odpowiedziałam mu z wyrzutem, zabijając wzrokiem i wciągając powietrze, aby ukoić swoje nerwy.
- Myślałem, że jesteś odważna. - zaśmiał się.
- Bo jestem. - warknęłam momentalnie, mógł sobie oszczędzić takich tekstów, szczególnie po sobocie.
- Okej, sory. - podniósł ręce w obronnym geście co mnie zaskoczyło, normalnie by mi odpyskował. Co jest z nim dzisiaj nie tak?
- Słuchaj, nie musisz mi współczuć, ani nic w tym rodzaju, możesz być dalej wrzodem na dupie, nie chcę, żebyś przez sobotę traktował mnie inaczej, ani nic w tym rodzaju, rozumiesz? - wysyczałam przez zęby.
- Sobota? Co takiego stało się w sobotę? Coś mnie ominęło? - zaczął grać głupka, przez co tylko się uśmiechnęłam.
- Dzięki. - powiedziałam i poszłam w kierunku sali matematycznej.
- Tak sobie myślałem – po mojej prawej stronie pojawił się Justin, - może zjadłabyś dzisiaj ze mną obiad? - momentalnie stanęłam jak wryta.
- Co? - zapytałam złączając brwi w zdziwieniu, on naprawdę zaprasza mnie na obiad?
- Zapytałem czy miałabyś ochotę zjeść coś dzisiaj ze mną. - wyjaśnił ze spokojem, trzymając ręce w kieszeniach. - poza szkołą, nie na dachu. - dodał.
- I tak nie mam na niego wstępu. - prychnęłam i poszłam dalej, na samo wspomnienie o całej tej historii z moją rzekomą próbą samobójczą, zacisnęłam mocno pięści.
- Ej! To był dobry żart. - zaczął się śmiać pod nosem.
- Nie obchodzi mnie to, nie chcę zjeść z tobą obiadu ani mieć z tobą cokolwiek wspólnego. - warknęłam i czym prędzej popędziłam przed siebie.
  Naprawdę miał ciekawe sposoby zapraszania dziewczyny gdzieś poza szkołę.
  Zamierzałam iść do swojej klasy, kiedy przed moimi oczami pojawił się ktoś, kogo nigdy więcej nie chciałam już zobaczyć. Momentalnie przełknęłam głośno ślinę, a mój oddech znacznie przyśpieszył. Jeżeli teraz była osoba, której się bałam, to z pewnością był to Jason.
  Odwróciłam się na pięcie i zasłaniając twarz ręką ruszyłam przed siebie. Niestety, ale moja wędrówka nie trwała zbyt długo, poczułam jak zderzam się z czyimś ciałem.
- Jejku, przepraszam, nie widzia.. - przerwałam w połowie zdania widząc przed sobą Bieber'a. - Super. - przewróciłam oczami.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się zwycięsko, na co tylko głośno westchnęłam i schyliłam się po swoje książki, które teraz zdobiły podłogę. - Przed kim uciekałaś? - rozejrzał się dookoła śmiejąc się, ale jego śmiech za chwilę ucichł. - Jason. - szepnął bardziej do siebie niżeli do mnie, zaciskając mocno pięści.
  Przełknęłam głośno ślinę i wstałam z podłogi. - Dzięki za pomoc w sprzątaniu książek. - powiedziałam głosem pełnym ironii, normalnie przeszłabym dalej, ale chciałam odwrócić jego uwagę od chłopaka, przed którym mnie obronił i z którym nie chciałam mieć już więcej nigdy do czynienia.
- Nigdy nie pomagam ludziom w takich sprawach, przyzwyczaj się. - zaśmiał się, a ja od razu wypuściłam powietrze z płuc, wcale nie świadoma, że przez cały ten czas je wstrzymywałam. - Poza tym, wpadłaś na mnie, czy nie należą mi się jakieś przeprosiny? - podniósł brwi, a na jego ustach malował się uśmieszek.
- Przepraszam. - mruknęłam i chciałam iść dalej, ale zastąpił mi drogę. - Co znowu?
- Nie o takich przeprosinach myślałem. - zaśmiał się.
- Co masz na myśli? - zacisnęłam mocno pięści, w obawie o najgorsze.
- Zjemy razem obiad po szkole, będę na ciebie czekał przed wyjściem, wiem o twoich wizytach u pani psycholog, więc poczekam na ciebie. - wyjaśnił treściwie.
- Nigdy nie odpuszczasz, prawda? - przewróciłam oczami.
- Już ci coś mówiłem o przewracaniu oczami. - warknął. - I nie, nie odpuszczam. - uśmiechnął się i zszedł mi z drogi, kierując się do swojej klasy, a mnie zostawiając samą na środku korytarza.
  Obiad.. Zapowiada się super. Przewróciłam oczami i ruszyłam do klasy matematycznej.
**
  Reszta dnia minęła mi w zaskakująco szybkim tempie, większość przerw przesiedziałam pod klasą, chcąc uniknąć jakichkolwiek zderzeń z moim oprawcą. Nie byłam do końca przekonana o jego intencjach, to, że nie byliśmy na imprezie, tylko w szkole, wcale nie zmieniało faktu, że facet najprawdopodobniej nienawidzi mnie bardziej niżeli kogokolwiek. W końcu to przeze mnie dostał niezły łomot.
  Spotkanie z Kate odbyło się jak wcześniej, czyli ja milczałam, ona nawijała. Naprawdę, nie zamierzałam gadać z obcą babą o moich problemach, szczególnie, że od czasu wypadku zniknął, jeden, główny problem.
  Opuszczając teren szkoły miałam nadzieję, że Justin jednak się rozmyśli i nie pójdziemy razem na żaden obiad. Wspominałam już, że nadzieja jest matką głupich? Nie, och, to teraz wspominam. Nadzieja, jest matką głupich.
  Ubrany w czarne spodnie, nisko noszone w kroku jak to miał w zwyczaju i koszulę moro, chłopak, stał oparty o czarnego mustanga boss 302 (zawsze miałam zamiłowanie do samochodów). Przewróciłam oczami, póki miałam na to szansę i podeszłam do niego bliżej.
- Możemy jechać. - mruknęłam.
- Świetnie. - uśmiechnął się zawadiacko i wsiadł do środka.
  Czekałam chwilę na to, aż otworzy mi drzwi, ale gdybym miała na to czekać, to najprawdopodobniej doczekałabym się Świąt Bożego Narodzenia. Odwróciłam się do niego tyłem i przewracając oczami obeszłam samochód po czym weszłam do środka.
  Nie miałam ochoty na wchodzenie w jakiekolwiek dyskusje z nim, więc siedziałam cicho i czekałam aż ten fatalny dzień w końcu się skończy.
- Jak było u pani psycholog? - ciszę przerwał głos Justin'a.
- Normalnie. - odpowiedziałam patrząc się przez okno.
- Aha. - chłopak ponownie skupił się na drodze.
  Jeżeli myślał, że będę z nim rozmawiać po tym wszystkim co mi zrobił, to grubo się mylił. Nie miałam zamiaru zamienić z nim więcej niż to, co zostało już powiedziane.
  Całe szczęście on także milczał, ale cisza akurat nie była moim problemem, problemem, było miejsce, w którym zatrzymał swój samochód.

Westchnęłam głośno, po czym wysiadłam z samochodu, miałam już dosyć odbierania ojca z barów, wiedziałam jak to się kończyło. W jego przypadku był to stan naprawdę fatalny, taki, po którym miałam z nim więcej problemów, niż w jakiejkolwiek innej sytuacji.
Weszłam do środka i z pamięci podeszłam do jego stolika. Szybko zbadałam ilu jego kolegów jeszcze siedzi razem z nim, ale całe szczęście, lub też nie, był tylko pan Montgomery. 
- Tato, zbieramy się. - powiedziałam zabierając pustą butelkę po piwie z jego dłoni. - Czas jechać do domu. 
- Mia, zostaw mnie. - to brzmiało niczym rozkaz, ale nie miałam zamiaru zbierać jego zwłok, nie tym razem. 
- Wracamy do domu. Jutro spotkasz się z panem Montgomery. - mówiąc to, uśmiechnęłam się do kolegi taty. Owszem, może nie był aniołkiem, ale był o niebo lepszy od mojego ojca. 
- Okej, okej. - wrzasnął, ale przyzwyczaiłam się, zawsze tak robił. - Pomóż mi wstać. - głos nieznoszący sprzeciwu...

  Zamknęłam oczy, chcąc odepchnąć od siebie bolesne wspomnienia, ale one nie dawały za wygraną.

- Schyl głowę. - poradziłam ledwo trzymającemu się na nogach mężczyźnie, niemal wpychając go do środka samochodu. 
- Jesteś niesamowitą córką, Mia. Dziękuję. - przewróciłam oczami, ale tego nie zobaczył, szkoda, że takie słowa przychodziły mu tylko pod wpływem alkoholu. 
- Tak, tato, wiem. 

  Zacisnęłam mocno pięści.

- Mia, uważaj! - przerażony głos mojego ojca od razu sprowadził mnie na ziemię.
Przed moimi oczami pojawiła się ciężarówka, ogromna ciężarówka, która jechała wprost na nas. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek zrobić, straciłam przytomność. 

- Mia, wszystko w porządku? - głos Justin'a wyrwał mnie ze wspomnień. 
  Wzięłam głęboki oddech. - Możemy zjeść gdzie indziej? - zapytałam zaciskając mocniej pięści.
- Ale to jedyny lokal w całym.. - zaczął, ale weszłam mu w zdanie. 
- Znajdź inny. - syknęłam przez zaciśnięte zęby.
 ***
Połączyłam w zasadzie dwa rozdziały, ale czego się nie robi w urodziny Justin'a, prawda? :) x. 
Chciałam Wam tym rozdziałem pokazać, że przeszłość w życiu Mii jest naprawdę ciężką sprawą... Sami rozumiecie.. :(. 
HAPPY 16 BIRTHDAY JUSTIN <3. 
A tak poważnie, GOD! Nie mogę uwierzyć, że on już ma 19 lat! ;o. To... piękne i straszne, tak myślę. Oby nigdy się nie zmieniał i uśmiechał przede wszystkim, bo ostatnio mi brakuje jego smajla ;<. Żeby wciąż tworzył nam wspaniałą muzykę, taką jaką tworzy teraz, choć o to w zasadzie się nie martwię. Zawsze będzie to robił ;). 
NIE WAŻNE, ŻE MA 19 LAT, WCIĄŻ JEST KIDRAUHL'EM :) x.

18 komentarzy:

  1. Świetny rozdział i...dłuższy! Juuupi :D

    Ja też nie mogę uwierzyć, że ma już 19 lat :)
    No ale dorasta, jak każdy z nas i fajnie. Też mam nadzieję, że się nie zmieni i zawsze będzie sobą. A smajla też mi brakuje u niego ostatnio :(

    @ameneris.

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdizał jak zawsze super hihi <3 mam nadzieję że dodasz dziś z okazji urozidz głównego bohatera nowy rozdział jeszcze jeden . Fajnie by było <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa super rozdzial i dłuższy wkońcu !!! świetnie a wgl no ją tez nie umiem uwierzyć że Justin ma juz 19 lat ;/ no ale co moge zrobi ale i tak go KOCHAM <3

    OdpowiedzUsuń
  4. uu.. zaczyna się :D wiedziałam, ze sie mają ku sobie :D cóż zostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział...
    JB jako 19-sto latek ^^ hyhy xD

    ~ Cat.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, fajnie :D Ja nie chcę nic sugerowac, ale rozdziały mogłyby by dłuższa xdd

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział, w końcu Justin się zmienia :D Czekałam na to!
    Czekam na następny, życzę weny i całuje @lovatonne :)
    Wpadaj do mnie <3

    OdpowiedzUsuń
  7. zaczęłam czytać twoje opowiadanie i muszę przyznać że mnie strasznie wciągnęło :D btw. zgadzam się z komentarzem powyżej co do tego że rozdziały mogłyby być dłuższe, miło by było ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzeba być normalnie podłym żeby urwać w takim momencie. No nie wytrzymam do następnego..Świetny rozdział jak każdy,ale no zawsze jest ale do rozdziału pod względem długości ;3
    Czekam z nicierpliwieniem na nn.
    @nastiily

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam tylko nadzieję, że z Mia nie stanie się 'Marysią Zuzanną', a mam taką obawę, że to może się wydarzyć, choć może się mylę... :)
    [reckless-dreams]

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jest ... ajgfkakfdka, zajebisty, cudowny, najlepszy.
    I wybacz, ale dzisiaj się nie rozpiszę buraczyno bo lecę pisać rozdział XD
    LOFF YA <3

    OdpowiedzUsuń
  11. ejwbrfwefh jeju, czemu akurat zabrał ją tam, gdzie wspomnienia wracają? Oh, Justin szukaj innego lokalu, szukaj. jestem ciekawa co będzie, gdy Mia skonfrontuje się z Jasonem ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział! Widać Justin ma chumorki, tak samo jak Mia, ale jej to się nie dziwię :c Jak Jason coś zrobi to ma wpierdol, hahaahh <3 Takie dłuższe rozdziały są świetne! xx ~@justsejsawggie

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja Cię kiedyś zabije, w takim momencie przerwać? No dlaczego, już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! Oby był dłuższy..
    Czekam na kolejny
    @nastiily

    OdpowiedzUsuń
  14. Zgadzam się z osobą wyżej i.. TO ON MA JUŻ 19 ?! Boże, jak ten czas mija... Jezzus.. Powiadamiaj dalej: @NStrzelecka :)

    OdpowiedzUsuń
  15. uhuhuhuhuhuhuhu. na obiadek poszli <3 taak się cieszę. w ogóle zastanawiam się, co mu tak bardzo zależało, ale ok ;3 czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Cholera obiad z Justinem? (sorry nara idę znaleźć oczy bo wyskoczyły mi z orbit)
    Jak zawsze super Młoda!

    OdpowiedzUsuń
  17. Rany! No nie wiem co powiedzieć... ty tak pięknie ujmujesz w słowa cała tą historię, a w dodatku jest ona tak wyjątkowa. Normalnie nie mogę się nadziwić ;**

    OdpowiedzUsuń