Wstając z łóżka od razu wiedziałam, że to będzie zły dzień.
Za oknem padało, a mój humor od soboty wcale się nie poprawił,
wciąż nie mogłam się pogodzić z minionymi wydarzeniami. Dalej byłam wściekła na siebie. Co ja sobie w ogóle myślałam chodząc po domu z obcym kolesiem? Że oprowadzi mnie, a później każde z nas pójdzie w swoją stronę? Może i do tego wszystkiego nie doszłoby, gdyby nie Justin i to jak bardzo denerwował mnie za każdym razem, kiedy pojawiał się w pobliżu. Jednego byłam pewna, albo musiałam zacząć go ignorować, albo nauczyć się kontroli.
Po porannej toalecie poszłam się ubrać. Z szafy wybrałam czarne
rurki i kremowy sweter, a do tego nałożyłam na lewy nadgarstek mój
złoty zegarek, który idealnie zasłaniał wszystkie rany. Na samo
wspomnienie, że Justin o nich wiedział, po plecach przeszły mi
ciarki, wciąż bałam się, że komuś o nich powie.
Nie chcąc jednak zamęczać siebie tym z samego rana, postanowiłam
odrzucić ten temat i zająć się szkołą, w której byłam równo
z dzwonkiem.
Pierwszą lekcją po weekendzie była historia. Nie wiem co
musiałabym zrobić, żeby pani Davis mnie zainteresowała swoim
zrzędzeniem. Całą lekcję spędziłam na rysowaniu bzdur w
zeszycie, a kiedy zadzwonił dzwonek wybiegłam z klasy jako
pierwsza.
Poszłam do swojej szafki po kolejny przedmiot, czyli matematykę.
Korytarze były jeszcze puste, więc szybko udało mi się znaleźć
przed nią, wyjęłam wszystko czego potrzebowałam i z hukiem
zamknęłam drzwiczki.
- Woaah, ktoś tutaj się chyba nie wyspał. - podskoczyłam z
zaskoczenia, kiedy usłyszałam znany mi już głos, po mojej prawej stronie.- Boże, Justin, wystraszyłeś mnie. - odpowiedziałam mu z wyrzutem, zabijając wzrokiem i wciągając powietrze, aby ukoić swoje nerwy.
- Myślałem, że jesteś odważna. - zaśmiał się.
- Bo jestem. - warknęłam momentalnie, mógł sobie oszczędzić takich tekstów, szczególnie po sobocie.
- Okej, sory. - podniósł ręce w obronnym geście co mnie zaskoczyło, normalnie by mi odpyskował. Co jest z nim dzisiaj nie tak?
- Słuchaj, nie musisz mi współczuć, ani nic w tym rodzaju, możesz być dalej wrzodem na dupie, nie chcę, żebyś przez sobotę traktował mnie inaczej, ani nic w tym rodzaju, rozumiesz? - wysyczałam przez zęby.
- Sobota? Co takiego stało się w sobotę? Coś mnie ominęło? - zaczął grać głupka, przez co tylko się uśmiechnęłam.
- Dzięki. - powiedziałam i poszłam w kierunku sali matematycznej.
- Tak sobie myślałem – po mojej prawej stronie pojawił się Justin, - może zjadłabyś dzisiaj ze mną obiad? - momentalnie stanęłam jak wryta.
- Co? - zapytałam złączając brwi w zdziwieniu, on naprawdę zaprasza mnie na obiad?
- Zapytałem czy miałabyś ochotę zjeść coś dzisiaj ze mną. - wyjaśnił ze spokojem, trzymając ręce w kieszeniach. - poza szkołą, nie na dachu. - dodał.
- I tak nie mam na niego wstępu. - prychnęłam i poszłam dalej, na samo wspomnienie o całej tej historii z moją rzekomą próbą samobójczą, zacisnęłam mocno pięści.
- Ej! To był dobry żart. - zaczął się śmiać pod nosem.
- Nie obchodzi mnie to, nie chcę zjeść z tobą obiadu ani mieć z tobą cokolwiek wspólnego. - warknęłam i czym prędzej popędziłam przed siebie.
Naprawdę miał ciekawe sposoby zapraszania dziewczyny gdzieś poza szkołę.
Zamierzałam iść do swojej klasy, kiedy przed moimi oczami pojawił
się ktoś, kogo nigdy więcej nie chciałam już zobaczyć. Momentalnie przełknęłam głośno ślinę, a mój
oddech znacznie przyśpieszył. Jeżeli teraz była osoba, której
się bałam, to z pewnością był to Jason.
Odwróciłam się na pięcie i zasłaniając twarz ręką ruszyłam
przed siebie. Niestety, ale moja wędrówka nie trwała zbyt długo,
poczułam jak zderzam się z czyimś ciałem.
- Jejku, przepraszam, nie widzia.. - przerwałam w połowie zdania
widząc przed sobą Bieber'a. - Super. - przewróciłam oczami.- Nie ma za co. - uśmiechnął się zwycięsko, na co tylko głośno westchnęłam i schyliłam się po swoje książki, które teraz zdobiły podłogę. - Przed kim uciekałaś? - rozejrzał się dookoła śmiejąc się, ale jego śmiech za chwilę ucichł. - Jason. - szepnął bardziej do siebie niżeli do mnie, zaciskając mocno pięści.
Przełknęłam głośno ślinę i wstałam z podłogi. - Dzięki za
pomoc w sprzątaniu książek. - powiedziałam głosem pełnym
ironii, normalnie przeszłabym dalej, ale chciałam odwrócić jego
uwagę od chłopaka, przed którym mnie obronił i z którym nie chciałam mieć już więcej
nigdy do czynienia.
- Nigdy nie pomagam ludziom w takich sprawach, przyzwyczaj się. -
zaśmiał się, a ja od razu wypuściłam powietrze z płuc, wcale
nie świadoma, że przez cały ten czas je wstrzymywałam. - Poza
tym, wpadłaś na mnie, czy nie należą mi się jakieś
przeprosiny? - podniósł brwi, a na jego ustach malował się
uśmieszek.
- Przepraszam. - mruknęłam i chciałam iść dalej, ale zastąpił
mi drogę. - Co znowu?
- Nie o takich przeprosinach myślałem. - zaśmiał się.
- Co masz na myśli? - zacisnęłam mocno pięści, w obawie o najgorsze.
- Zjemy razem obiad po szkole, będę na ciebie czekał przed
wyjściem, wiem o twoich wizytach u pani psycholog, więc poczekam
na ciebie. - wyjaśnił treściwie.
- Nigdy nie odpuszczasz, prawda? - przewróciłam oczami.
- Już ci coś mówiłem o przewracaniu oczami. - warknął. -
I nie, nie odpuszczam. - uśmiechnął się i zszedł mi z drogi,
kierując się do swojej klasy, a mnie zostawiając samą na środku
korytarza.
Obiad.. Zapowiada się super. Przewróciłam oczami i
ruszyłam do klasy matematycznej.
- Świetnie. - uśmiechnął się zawadiacko i wsiadł do środka.
- Normalnie. - odpowiedziałam patrząc się przez okno.
- Aha. - chłopak ponownie skupił się na drodze.
- Znajdź inny. - syknęłam przez zaciśnięte zęby.
**
Reszta dnia minęła mi w zaskakująco szybkim tempie, większość
przerw przesiedziałam pod klasą, chcąc uniknąć jakichkolwiek
zderzeń z moim oprawcą. Nie byłam do końca przekonana o jego
intencjach, to, że nie byliśmy na imprezie, tylko w szkole, wcale
nie zmieniało faktu, że facet najprawdopodobniej nienawidzi mnie
bardziej niżeli kogokolwiek. W końcu to przeze mnie dostał niezły
łomot.
Spotkanie z Kate odbyło się jak wcześniej, czyli ja milczałam, ona nawijała.
Naprawdę, nie zamierzałam gadać z obcą babą o moich problemach,
szczególnie, że od czasu wypadku zniknął, jeden, główny
problem.
Opuszczając teren szkoły miałam nadzieję, że Justin jednak się
rozmyśli i nie pójdziemy razem na żaden obiad. Wspominałam już,
że nadzieja jest matką głupich? Nie, och, to teraz wspominam.
Nadzieja, jest matką głupich.
Ubrany w czarne spodnie, nisko noszone w kroku jak to miał w zwyczaju i koszulę moro,
chłopak, stał oparty o czarnego mustanga boss 302 (zawsze miałam
zamiłowanie do samochodów). Przewróciłam oczami, póki miałam na
to szansę i podeszłam do niego bliżej.
- Możemy jechać. - mruknęłam.- Świetnie. - uśmiechnął się zawadiacko i wsiadł do środka.
Czekałam chwilę na to, aż otworzy mi drzwi, ale gdybym miała na
to czekać, to najprawdopodobniej doczekałabym się Świąt Bożego Narodzenia. Odwróciłam się do niego tyłem i przewracając oczami
obeszłam samochód po czym weszłam do środka.
Nie miałam ochoty na wchodzenie w jakiekolwiek dyskusje z nim, więc
siedziałam cicho i czekałam aż ten fatalny dzień w końcu się
skończy.
- Jak było u pani psycholog? - ciszę przerwał głos Justin'a.- Normalnie. - odpowiedziałam patrząc się przez okno.
- Aha. - chłopak ponownie skupił się na drodze.
Jeżeli myślał, że będę z nim rozmawiać po tym wszystkim co mi
zrobił, to grubo się mylił. Nie miałam zamiaru zamienić z nim
więcej niż to, co zostało już powiedziane.
Całe szczęście on także milczał, ale cisza akurat nie była
moim problemem, problemem, było miejsce, w którym zatrzymał swój
samochód.
Westchnęłam
głośno, po czym wysiadłam z samochodu, miałam już dosyć
odbierania ojca z barów, wiedziałam jak to się kończyło. W jego
przypadku był to stan naprawdę fatalny, taki, po którym miałam z
nim więcej problemów, niż w jakiejkolwiek innej sytuacji.
Weszłam
do środka i z pamięci podeszłam do jego stolika. Szybko zbadałam
ilu jego kolegów jeszcze siedzi razem z nim, ale całe szczęście,
lub też nie, był tylko pan Montgomery.
- Tato, zbieramy
się. - powiedziałam zabierając pustą butelkę po piwie z jego
dłoni. - Czas jechać do domu.
- Mia, zostaw
mnie. - to brzmiało niczym rozkaz, ale nie miałam zamiaru zbierać
jego zwłok, nie tym razem.
- Wracamy do domu.
Jutro spotkasz się z panem Montgomery. - mówiąc to, uśmiechnęłam
się do kolegi taty. Owszem, może nie był aniołkiem, ale był o
niebo lepszy od mojego ojca.
- Okej,
okej. - wrzasnął, ale przyzwyczaiłam się, zawsze tak robił. -
Pomóż mi wstać. - głos nieznoszący sprzeciwu...
Zamknęłam oczy, chcąc odepchnąć od siebie bolesne wspomnienia,
ale one nie dawały za wygraną.
- Schyl głowę. -
poradziłam ledwo trzymającemu się na nogach mężczyźnie,
niemal wpychając go do środka samochodu.
- Jesteś
niesamowitą córką, Mia. Dziękuję. - przewróciłam oczami,
ale tego nie zobaczył, szkoda, że takie słowa przychodziły mu
tylko pod wpływem alkoholu.
- Tak, tato, wiem.
Zacisnęłam mocno pięści.
- Mia, uważaj! -
przerażony głos mojego ojca od razu sprowadził mnie na ziemię.
Przed moimi oczami
pojawiła się ciężarówka, ogromna ciężarówka, która jechała
wprost na nas. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek zrobić, straciłam
przytomność.
- Mia,
wszystko w porządku? - głos Justin'a wyrwał mnie ze wspomnień.
Wzięłam głęboki oddech. - Możemy zjeść gdzie indziej? - zapytałam zaciskając mocniej pięści.
- Ale
to jedyny lokal w całym.. - zaczął, ale weszłam mu w zdanie. Wzięłam głęboki oddech. - Możemy zjeść gdzie indziej? - zapytałam zaciskając mocniej pięści.
- Znajdź inny. - syknęłam przez zaciśnięte zęby.
***
Połączyłam w zasadzie dwa rozdziały, ale czego się nie robi w urodziny Justin'a, prawda? :) x.
Chciałam Wam tym rozdziałem pokazać, że przeszłość w życiu Mii jest naprawdę ciężką sprawą... Sami rozumiecie.. :(.
HAPPY 16 BIRTHDAY JUSTIN <3.
A tak poważnie, GOD! Nie mogę uwierzyć, że on już ma 19 lat! ;o. To... piękne i straszne, tak myślę. Oby nigdy się nie zmieniał i uśmiechał przede wszystkim, bo ostatnio mi brakuje jego smajla ;<. Żeby wciąż tworzył nam wspaniałą muzykę, taką jaką tworzy teraz, choć o to w zasadzie się nie martwię. Zawsze będzie to robił ;).
NIE WAŻNE, ŻE MA 19 LAT, WCIĄŻ JEST KIDRAUHL'EM :) x.
Świetny rozdział i...dłuższy! Juuupi :D
OdpowiedzUsuńJa też nie mogę uwierzyć, że ma już 19 lat :)
No ale dorasta, jak każdy z nas i fajnie. Też mam nadzieję, że się nie zmieni i zawsze będzie sobą. A smajla też mi brakuje u niego ostatnio :(
@ameneris.
rozdizał jak zawsze super hihi <3 mam nadzieję że dodasz dziś z okazji urozidz głównego bohatera nowy rozdział jeszcze jeden . Fajnie by było <33
OdpowiedzUsuńAaaa super rozdzial i dłuższy wkońcu !!! świetnie a wgl no ją tez nie umiem uwierzyć że Justin ma juz 19 lat ;/ no ale co moge zrobi ale i tak go KOCHAM <3
OdpowiedzUsuńuu.. zaczyna się :D wiedziałam, ze sie mają ku sobie :D cóż zostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział...
OdpowiedzUsuńJB jako 19-sto latek ^^ hyhy xD
~ Cat.
Fajnie, fajnie :D Ja nie chcę nic sugerowac, ale rozdziały mogłyby by dłuższa xdd
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, w końcu Justin się zmienia :D Czekałam na to!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, życzę weny i całuje @lovatonne :)
Wpadaj do mnie <3
zaczęłam czytać twoje opowiadanie i muszę przyznać że mnie strasznie wciągnęło :D btw. zgadzam się z komentarzem powyżej co do tego że rozdziały mogłyby być dłuższe, miło by było ;)
OdpowiedzUsuńTrzeba być normalnie podłym żeby urwać w takim momencie. No nie wytrzymam do następnego..Świetny rozdział jak każdy,ale no zawsze jest ale do rozdziału pod względem długości ;3
OdpowiedzUsuńCzekam z nicierpliwieniem na nn.
@nastiily
Mam tylko nadzieję, że z Mia nie stanie się 'Marysią Zuzanną', a mam taką obawę, że to może się wydarzyć, choć może się mylę... :)
OdpowiedzUsuń[reckless-dreams]
Rozdział jest ... ajgfkakfdka, zajebisty, cudowny, najlepszy.
OdpowiedzUsuńI wybacz, ale dzisiaj się nie rozpiszę buraczyno bo lecę pisać rozdział XD
LOFF YA <3
ejwbrfwefh jeju, czemu akurat zabrał ją tam, gdzie wspomnienia wracają? Oh, Justin szukaj innego lokalu, szukaj. jestem ciekawa co będzie, gdy Mia skonfrontuje się z Jasonem ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Widać Justin ma chumorki, tak samo jak Mia, ale jej to się nie dziwię :c Jak Jason coś zrobi to ma wpierdol, hahaahh <3 Takie dłuższe rozdziały są świetne! xx ~@justsejsawggie
OdpowiedzUsuńJa Cię kiedyś zabije, w takim momencie przerwać? No dlaczego, już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! Oby był dłuższy..
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
@nastiily
Zgadzam się z osobą wyżej i.. TO ON MA JUŻ 19 ?! Boże, jak ten czas mija... Jezzus.. Powiadamiaj dalej: @NStrzelecka :)
OdpowiedzUsuńświetne :)
OdpowiedzUsuńuhuhuhuhuhuhuhu. na obiadek poszli <3 taak się cieszę. w ogóle zastanawiam się, co mu tak bardzo zależało, ale ok ;3 czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńCholera obiad z Justinem? (sorry nara idę znaleźć oczy bo wyskoczyły mi z orbit)
OdpowiedzUsuńJak zawsze super Młoda!
Rany! No nie wiem co powiedzieć... ty tak pięknie ujmujesz w słowa cała tą historię, a w dodatku jest ona tak wyjątkowa. Normalnie nie mogę się nadziwić ;**
OdpowiedzUsuń