niedziela, 2 marca 2014

63: It's not okay.

  Oboje niemal wbiegliśmy do szpitalnego korytarza, który przyprawił mnie o gęsią skórkę, o tej porze dnia puste, długie pomieszczenie wyglądało naprawdę przerażająco. Czułam się jakbym była główną postacią w jakimś horrorze, a zza drzwi miałby wyskoczyć stary mężczyzna z siekierą w ręku. Skup się warknęłam na siebie w myślach.
- Czy ktoś tutaj kurwa jest? - usłyszałam wściekły głos Justin'a.
  Wiedziałam, że w tej sytuacji lepiej do niego nic nie mówić, bowiem mogłoby to mieć opłakane skutki, więc zachowując ciszę pociągnęłam go w kierunku izby przyjęć, w której zastaliśmy średniego wzrostu starszą kobietę o brązowych tęczówkach, która była najprawdopodobniej pielęgniarką.
- Przepraszam szukamy Vinny'ego Lawsona, przyjęto go dzisiaj, mniej więcej godzinę temu. - zwróciłam się do niej uprzejmie. 
- Jesteście kimś z rodziny? - zapytała niemal natychmiastowo, jakby to pytanie stanowiło jej rutynę. 
- Jest dla mnie jak brat. - odpowiedział szybko Justin. 
- Jak brat, rozumiem, że nie jesteście spokrewnieni? 
- Nie. - tym razem ja przejęłam głos, bowiem widziałam irytację mojego chłopaka. 
- W takim razie nie mogę udzielić wam żadnych informacji. - powiedziała zmęczonym głosem, najprawdopodobniej nocna zmiana nie była jej ulubioną. 
- Żartujesz sobie ze mnie?! - usłyszałam krzyk stojącego obok mnie Justin'a. - Mój przyjaciel może tam umierać, a ty mi mówisz, że nie możesz udzielić mi żadnych informacji?! - jego nerwy powoli przejmowały nad nim kontrolę, przez co wiedziałam, że muszę wkroczyć do akcji. 
- Justin uspokój się. - powiedziałam do niego łagodnie. 
- Nie mów mi kurwa mać co mam robić. - warknął w moim kierunku. 
- Proszę wybaczyć zachowanie mojego chłopaka, jest po prostu zmartwiony. - zwróciłam się ponownie do pielęgniarki tym samym ignorując Justin'a. - Vinny jest dla niego jak brat, mieszkają razem od bardzo dawna, naprawdę nam zależy, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o stanie jego zdrowia, proszę nas zrozumieć. 
- Przykro mi. - powiedziała nieugięta. 
- Proszę panią, naprawdę bardzo panią proszę. - powiedziałam błagalnie.
  Widziałam jak walczy sama ze sobą spoglądając co chwilę to na mnie, to na Justin'a. Myślę, że część jej rozumiała nas, ale druga chciała być w porządku wobec swojej pracy. 
- Błagamy. - dodałam.
- Jeszcze raz jak nazywa się wasz przyjaciel? - zapytała biorąc głęboki oddech. 
- Vinny Lawson. - brązowooki chłopak odpowiedział natychmiastowo, a pielęgniarka znalazła potrzebne papiery. 
- Faktycznie został przywieziony godzinę temu. Został postrzelony. - powiedziała jakby ta informacja wcale nie była dla niej czymś nowym. - W tym momencie jest operowany. 
- Gdzie jest sala operacyjna? - zapytał szybko Justin. 
- Na drugim piętrze korytarzem do końca, ale nie wejdziecie tam, możecie.. - kobieta nie zdążyła dokończyć, bowiem mój towarzysz szybko wybiegł z pomieszczenia. 
- Naprawdę bardzo pani dziękuję. - powiedziałam obdarzając ją największym uśmiechem na jaki w tym momencie było mnie stać i nie czekając chwili dłużej podążyłam za Justin'em.
  Kiedy wyszłam na korytarz widziałam znikającą za drzwiami sylwetkę chłopaka, więc pobiegłam za nim. Mimo iż śpieszyłam się jak mogłam nie miałam szans go dogonić, jednak pojawiłam się za nim kilka sekund później przed salą operacyjną, gdzie zobaczyłam resztę chłopaków.
- Co z nim? - usłyszałam głos Justin'a. 
- Nie wiemy, operują go. - odpowiedział mu Step. 
- Długo to już trwa? 
- Odkąd go tutaj przywieźliśmy. 
- Kurwa mać to wszystko moja wina. - usłyszałam obwiniającego się Bieber'a. - Gdybym nie odepchnął jego ręki byłby cały i zdrowy. 
- Przestań tak mówić, kretynie. - Pauly przejął głos, widziałam jak bardzo przejmuje się całą sytuacją, nawet bardziej niżeli my o ile to w ogóle było możliwe, byli z Vinny'm zawsze bardzo blisko. - Gdybyś nic nie zrobił to ty leżałbyś już w kostnicy, więc przestań pierdolić! - warknął wściekły. 
- Bo tak powinno być. - do moich uszu dobiegł głos Justin'a. 
- O czym ty mówisz?! - tym razem to ja przejęłam głos. 
- O prawdzie Mia. - zaczął. 
- Przestań wmawiać sobie to co jest niczym, tylko kłamstwem. Nikt z was nie powinien skończyć w trumnie, więc z łaski swojej przestańcie wkurwiać mnie takim gadaniem, bo najwidoczniej nie wiecie co mówicie! - wrzasnęłam zdenerwowana. - Vinny z tego wyjdzie, a my będziemy tu na niego czekać i koniec z tym pieprzeniem. - dodałam zajmując wolne miejsce na krześle obok Stepa, dając tym samym do zrozumienia, że nie chcę aby ktokolwiek się jeszcze odzywał.
  Wpatrywałam się w swoje buty, próbując się uspokoić. Nie mogłam uwierzyć, że najbliższa mi osoba myśli o swojej śmierci. Rozumiałam fakt, że martwił się o Vinny'ego, ale nie powinien mówić, że to on powinien leżeć i walczyć o życie na stole operacyjnym. Czułam, że będę musiała poważnie porozmawiać z Justin'em, niemniej jednak nie chciałam robić tego teraz. Teraz najważniejsze było zdrowie Vinny'ego, a ponieważ wiedziałam, że jest silny, wierzyłam, że wyjdzie z tego cało.
  Dopiero teraz miałam okazję przyjrzeć się Step'owi i Pauly'emu. Ich ubrania były zabrudzone zaschniętą krwią, której było naprawdę, mam na myśli naprawdę bardzo dużo.
- Przyniosłam wam kilka ubrań na zmianę, na dole jest łazienka. - wskazałam palcem na czarną torbę którą przyniósł ze sobą Justin. 
- Jest okej. - odpowiedział Stefano, cały czas spokojnym głosem. 
- Spójrz na siebie, nie jest okej. - powiedziałam niemal ze łzami w oczach, ta krew sprawiała, że czułam się gorzej niżeli możliwie mogłam się czuć.
  Zgodnie za moją radą dwójka chłopaków spojrzała na swoje ubrania, a następnie razem opuścili korytarz, wcześniej prosząc nas o zawiadomienie w razie jakiś wieści.
  Siedziałam cicho wciąż wpatrując się w zbyt duże conversy na moich nogach, które nie należały do mnie. Zdecydowanie sama potrzebowałam innego outfitu, ale nie to było w tym momencie ważne.
- Przepraszam. - usłyszałam szept Justin'a obok mojego ucha. - Nie chciałem, żebyś to słyszała. 
- Nie chciałeś żebym to słyszała? - spojrzałam na niego marszcząc czoło. - Justin nie rozumiesz, że masz po co żyć, że jesteś warty swojego życia, że jesteś dobrym człowiekiem i potrzebuję cię? - zapytałam go. - Straciłam w swoim życiu wystarczająco dużo osób i nie chcę stracić kolejnej. - dodałam ze łzami w oczach. - Rozumiem, że możesz nie lubić tego czym się zajmujesz, ale to nie powód żeby nienawidzić samego siebie. Zawsze możesz z tym skończyć. 
- Nie mogę. - odpowiedział spokojnie. - Nie mogę z tym skończyć, bo jestem w tym zbyt długo i wypowiadając walkę temu kutasowi, zdecydowałem się w tym zostać. - wziął głęboki oddech. - Przepraszam. 
- Przestań mnie przepraszać. - warknęłam zdenerwowana, nie chodziło o to czym się zajmuje, bo zdążyłam to zaakceptować, Justin doskonale wiedział o co mi chodzi, a mimo to, jak zawsze postanowił zignorować temat. 
- To co mam zrobić? - zapytał. 
- Przyznać, że jesteś dobrym człowiekiem i powinieneś żyć. - odpowiedziałam spokojniej. 
- Nie jestem dobry i oboje doskonale o tym wiemy, ale masz rację, powinienem żyć, bo mam dla kogo żyć, kiedy Jason przystawił broń do mojego czoła, walczyłem, bo wiedziałem, że mam do kogo wrócić. - powiedział, a moje serce momentalnie się zatrzymało, Jason chciał zabić Justin'a. - Nie dałem się zabić, bo chciałem do ciebie wrócić.
  Czułam jak po moich polikach zaczynają spływać łzy. Niebezpieczeństwo to nawet nie odpowiednie słowo, żeby określić pracę Justin'a. Bez słowa weszłam na jego kolana, po czym wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam. 
- Nie chcę cię stracić. - szepnęłam pociągając nosem.
- I nie stracisz. - odpowiedział całując mnie w czoło.
  Jego dłoń w uspokajającym geście jeździła po moich plecach, powodując, że powoli przestawałam szlochać, jednak w mojej głowie wciąż toczyła się wielka bitwa, bez żadnych wygranych. Mówiłam, że pogodziłam się z pracą Justin'a, czy aby na pewno?
  Dźwięk otwieranych drzwi momentalnie rozwiał moje wszelkie wewnętrzne monologi, powodując, że w mgnieniu oka stałam o własnych nogach. Z wielkich drzwi wyszedł wysoki starszy mężczyzna, na głowie którego spoczywał czepek lekarski, po nim samym można było się zorientować, że jest wyczerpany.
- Co z nim?! - usłyszałam za plecami głos Pauly'ego, za którym biegł Step. 
- Czy jesteście kimś z rodziny? - zapytał. 
- Tak, to mój brat. - odezwał się ten sam głos, przez co spojrzałam pytająco na Justin'a, który dał mi lekki znak, dzięki któremu zorientowałam się, że to kłamstwo. 
- Pański brat Vinny został postrzelony w klatkę piersiową.. - zaczął. 
- Do rzeczy, wyjdzie z tego? - przerywając mu, głos przejął zniecierpliwiony Stefano. 
- Nie mam dla państwa najlepszych wiadomości...

***
CO Z VINNY'M?!
Przepraszam, że dodaję rozdział tak późno i nie jest on wybitnie dobry, ale ferie zamiast mnie zmotywować, rozleniwiły mnie jeszcze bardziej.
JUSTIN JEST 20-LATKIEM 
I'M NOT FUCKING OKAY. 
Cieszę się jedynie, że te urodziny były zdecydowanie lepsze od tych poprzednich. :)
Obiecuję dodać kolejny rozdział w niedzielę lub szybciej.
+ przypominam o tweecie, gdzie wystarczy wziąć RT, a będę powiadamiała was o kolejnych rozdziałach TWEET
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

24 komentarze:

  1. O rany! Ale końcówka! Ciekawa jestem czy z tego wyjdzie czy nie. Ale mam cichutką nadzieję, że jednak tak :)

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  2. kurwa. o kurwa. on musi z tego wyjść!

    OdpowiedzUsuń
  3. omg drama time ale fajny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. OH GOD

    Co z Vinny'm?!

    Świetny rozdział

    @AyeeBeliebersPL

    OdpowiedzUsuń
  5. ON MA ŻYĆ!!!!!! takie małe przemyślenia ode mnie, haha. dużo weny kochanie. smgfellas

    OdpowiedzUsuń
  6. jeju mam nadzieje ze bedzie z nim wszystko dobrze. wspanialy rozdzial. x // @biebztario

    OdpowiedzUsuń
  7. Rany świetne ! Ciekawe co z Vinnym czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy w takiej sytuacji musi zawsze kończyć się w tym momencie?? Świetny rozdział<3
    @JustenAkaMyLove

    OdpowiedzUsuń
  9. Oby to przeżył!!!
    Mam nadzieję, że rozdział pojawi się niebawem i nie będziesz nas długo trzymać w niepewności, jezuus!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. O cholercia...on przeżyje, prawda? Kuurwaaaaaaaa! Ej wiesz ci to jest najlepsze opowiadanie jakie czytałam serio. A uwierz mi jest tego duuużooo...kocham Cie <3 halwhsqlsna czekam na nn! ⇨♥⇦

    OdpowiedzUsuń
  11. Co z Vinn'ym? Drama jakaś.... Ale i tak świetny rozdział ;** Uświadomiłam sobie, że większość Beliebers nie spotkała Justina jako nastolatka i już nie spotka... <--- to jest przykre i smutne :'(

    OdpowiedzUsuń
  12. Co z nim?! Jezu... drama ;(
    czekam na next, tylko... nie zabijaj go, blagam!
    @monia0201

    OdpowiedzUsuń
  13. cudowny rozdział <3
    mam nadzieję, że z vinny'm będzie wszystko dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie, nie, nie, nie.....
    Czy to są jakieś żarty?
    Błagam tylko nie Vinny
    @bizzleah

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciekawe co z Vinny mam nadzieje że wszystko będzie z nim dobrze. Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejuś jejuś wciągające:):) czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Boże .. Cudowne ❤️ @wife_bizzle

    OdpowiedzUsuń
  18. OMG.. Znalazłam ten blog jakieś dwa dni temu i już mam wszystko przeczytane bo jak już zaczęłam to nie potrafiłam przestać.. Tak mnie to wciągnęło że normalnie zaraz padnę tutaj jak nie będzie nowego rozdziału.. To jest po prostu zajebiste i nie da się inaczej tego opisać.. Chociaż napiszę "xbsdjshdfhbfhrgfhjskuegsi" <--- to wyraża więcej niż tysiąc słów hahahaha

    OdpowiedzUsuń
  19. O boże :o co z nim????? Błagam dawaj następny rozdział *-*

    OdpowiedzUsuń