Oboje niemal wbiegliśmy do szpitalnego korytarza, który
przyprawił mnie o gęsią skórkę, o tej porze dnia puste, długie
pomieszczenie wyglądało naprawdę przerażająco. Czułam się
jakbym była główną postacią w jakimś horrorze, a zza drzwi
miałby wyskoczyć stary mężczyzna z siekierą w ręku. Skup się
warknęłam na siebie w myślach.
- Czy ktoś tutaj kurwa jest? - usłyszałam wściekły
głos Justin'a.
Wiedziałam, że w tej sytuacji lepiej do niego nic nie
mówić, bowiem mogłoby to mieć opłakane skutki, więc zachowując
ciszę pociągnęłam go w kierunku izby przyjęć, w której
zastaliśmy średniego wzrostu starszą kobietę o brązowych
tęczówkach, która była najprawdopodobniej pielęgniarką.
- Przepraszam szukamy Vinny'ego Lawsona, przyjęto go
dzisiaj, mniej więcej godzinę temu. - zwróciłam się do niej
uprzejmie. - Jesteście kimś z rodziny? - zapytała niemal natychmiastowo, jakby to pytanie stanowiło jej rutynę.
- Jest dla mnie jak brat. - odpowiedział szybko Justin.
- Jak brat, rozumiem, że nie jesteście spokrewnieni?
- Nie. - tym razem ja przejęłam głos, bowiem widziałam irytację mojego chłopaka.
- W takim razie nie mogę udzielić wam żadnych informacji. - powiedziała zmęczonym głosem, najprawdopodobniej nocna zmiana nie była jej ulubioną.
- Żartujesz sobie ze mnie?! - usłyszałam krzyk stojącego obok mnie Justin'a. - Mój przyjaciel może tam umierać, a ty mi mówisz, że nie możesz udzielić mi żadnych informacji?! - jego nerwy powoli przejmowały nad nim kontrolę, przez co wiedziałam, że muszę wkroczyć do akcji.
- Justin uspokój się. - powiedziałam do niego łagodnie.
- Nie mów mi kurwa mać co mam robić. - warknął w moim kierunku.
- Proszę wybaczyć zachowanie mojego chłopaka, jest po prostu zmartwiony. - zwróciłam się ponownie do pielęgniarki tym samym ignorując Justin'a. - Vinny jest dla niego jak brat, mieszkają razem od bardzo dawna, naprawdę nam zależy, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o stanie jego zdrowia, proszę nas zrozumieć.
- Przykro mi. - powiedziała nieugięta.
- Proszę panią, naprawdę bardzo panią proszę. - powiedziałam błagalnie.
Widziałam jak walczy sama ze sobą spoglądając co
chwilę to na mnie, to na Justin'a. Myślę, że część jej
rozumiała nas, ale druga chciała być w porządku wobec swojej
pracy.
- Błagamy. - dodałam.
- Jeszcze raz jak nazywa się wasz przyjaciel? - zapytała
biorąc głęboki oddech. - Vinny Lawson. - brązowooki chłopak odpowiedział natychmiastowo, a pielęgniarka znalazła potrzebne papiery.
- Faktycznie został przywieziony godzinę temu. Został postrzelony. - powiedziała jakby ta informacja wcale nie była dla niej czymś nowym. - W tym momencie jest operowany.
- Gdzie jest sala operacyjna? - zapytał szybko Justin.
- Na drugim piętrze korytarzem do końca, ale nie wejdziecie tam, możecie.. - kobieta nie zdążyła dokończyć, bowiem mój towarzysz szybko wybiegł z pomieszczenia.
- Naprawdę bardzo pani dziękuję. - powiedziałam obdarzając ją największym uśmiechem na jaki w tym momencie było mnie stać i nie czekając chwili dłużej podążyłam za Justin'em.
Kiedy wyszłam na korytarz widziałam znikającą za
drzwiami sylwetkę chłopaka, więc pobiegłam za nim. Mimo iż
śpieszyłam się jak mogłam nie miałam szans go dogonić, jednak
pojawiłam się za nim kilka sekund później przed salą operacyjną,
gdzie zobaczyłam resztę chłopaków.
- Co z nim? - usłyszałam głos Justin'a. - Nie wiemy, operują go. - odpowiedział mu Step.
- Długo to już trwa?
- Odkąd go tutaj przywieźliśmy.
- Kurwa mać to wszystko moja wina. - usłyszałam obwiniającego się Bieber'a. - Gdybym nie odepchnął jego ręki byłby cały i zdrowy.
- Przestań tak mówić, kretynie. - Pauly przejął głos, widziałam jak bardzo przejmuje się całą sytuacją, nawet bardziej niżeli my o ile to w ogóle było możliwe, byli z Vinny'm zawsze bardzo blisko. - Gdybyś nic nie zrobił to ty leżałbyś już w kostnicy, więc przestań pierdolić! - warknął wściekły.
- Bo tak powinno być. - do moich uszu dobiegł głos Justin'a.
- O czym ty mówisz?! - tym razem to ja przejęłam głos.
- O prawdzie Mia. - zaczął.
- Przestań wmawiać sobie to co jest niczym, tylko kłamstwem. Nikt z was nie powinien skończyć w trumnie, więc z łaski swojej przestańcie wkurwiać mnie takim gadaniem, bo najwidoczniej nie wiecie co mówicie! - wrzasnęłam zdenerwowana. - Vinny z tego wyjdzie, a my będziemy tu na niego czekać i koniec z tym pieprzeniem. - dodałam zajmując wolne miejsce na krześle obok Stepa, dając tym samym do zrozumienia, że nie chcę aby ktokolwiek się jeszcze odzywał.
Wpatrywałam się w swoje buty, próbując się
uspokoić. Nie mogłam uwierzyć, że najbliższa mi osoba myśli o
swojej śmierci. Rozumiałam fakt, że martwił się o Vinny'ego, ale
nie powinien mówić, że to on powinien leżeć i walczyć o życie
na stole operacyjnym. Czułam, że będę musiała poważnie
porozmawiać z Justin'em, niemniej jednak nie chciałam robić tego
teraz. Teraz najważniejsze było zdrowie Vinny'ego, a ponieważ
wiedziałam, że jest silny, wierzyłam, że wyjdzie z tego cało.
Dopiero teraz miałam okazję przyjrzeć się Step'owi
i Pauly'emu. Ich ubrania były zabrudzone zaschniętą krwią, której
było naprawdę, mam na myśli naprawdę bardzo dużo.
- Przyniosłam wam kilka ubrań na zmianę, na dole jest
łazienka. - wskazałam palcem na czarną torbę którą przyniósł
ze sobą Justin. - Jest okej. - odpowiedział Stefano, cały czas spokojnym głosem.
- Spójrz na siebie, nie jest okej. - powiedziałam niemal ze łzami w oczach, ta krew sprawiała, że czułam się gorzej niżeli możliwie mogłam się czuć.
Zgodnie za moją radą dwójka chłopaków spojrzała
na swoje ubrania, a następnie razem opuścili korytarz, wcześniej
prosząc nas o zawiadomienie w razie jakiś wieści.
Siedziałam cicho wciąż wpatrując się w zbyt duże
conversy na moich nogach, które nie należały do mnie. Zdecydowanie
sama potrzebowałam innego outfitu, ale nie to było w tym momencie
ważne.
- Przepraszam. - usłyszałam szept Justin'a obok mojego
ucha. - Nie chciałem, żebyś to słyszała. - Nie chciałeś żebym to słyszała? - spojrzałam na niego marszcząc czoło. - Justin nie rozumiesz, że masz po co żyć, że jesteś warty swojego życia, że jesteś dobrym człowiekiem i potrzebuję cię? - zapytałam go. - Straciłam w swoim życiu wystarczająco dużo osób i nie chcę stracić kolejnej. - dodałam ze łzami w oczach. - Rozumiem, że możesz nie lubić tego czym się zajmujesz, ale to nie powód żeby nienawidzić samego siebie. Zawsze możesz z tym skończyć.
- Nie mogę. - odpowiedział spokojnie. - Nie mogę z tym skończyć, bo jestem w tym zbyt długo i wypowiadając walkę temu kutasowi, zdecydowałem się w tym zostać. - wziął głęboki oddech. - Przepraszam.
- Przestań mnie przepraszać. - warknęłam zdenerwowana, nie chodziło o to czym się zajmuje, bo zdążyłam to zaakceptować, Justin doskonale wiedział o co mi chodzi, a mimo to, jak zawsze postanowił zignorować temat.
- To co mam zrobić? - zapytał.
- Przyznać, że jesteś dobrym człowiekiem i powinieneś żyć. - odpowiedziałam spokojniej.
- Nie jestem dobry i oboje doskonale o tym wiemy, ale masz rację, powinienem żyć, bo mam dla kogo żyć, kiedy Jason przystawił broń do mojego czoła, walczyłem, bo wiedziałem, że mam do kogo wrócić. - powiedział, a moje serce momentalnie się zatrzymało, Jason chciał zabić Justin'a. - Nie dałem się zabić, bo chciałem do ciebie wrócić.
Czułam jak po moich polikach zaczynają spływać łzy.
Niebezpieczeństwo to nawet nie odpowiednie słowo, żeby określić
pracę Justin'a. Bez słowa weszłam na jego kolana, po czym wtuliłam
się w niego najmocniej jak potrafiłam.
- Nie chcę cię stracić. - szepnęłam pociągając
nosem.
- I nie stracisz. - odpowiedział całując mnie w czoło.
Jego dłoń w uspokajającym geście jeździła po
moich plecach, powodując, że powoli przestawałam szlochać, jednak
w mojej głowie wciąż toczyła się wielka bitwa, bez żadnych
wygranych. Mówiłam, że pogodziłam się z pracą Justin'a, czy aby
na pewno?
Dźwięk otwieranych drzwi momentalnie rozwiał moje
wszelkie wewnętrzne monologi, powodując, że w mgnieniu oka stałam
o własnych nogach. Z wielkich drzwi wyszedł wysoki starszy
mężczyzna, na głowie którego spoczywał czepek lekarski, po nim
samym można było się zorientować, że jest wyczerpany.
- Co z nim?! - usłyszałam za plecami głos Pauly'ego,
za którym biegł Step. - Czy jesteście kimś z rodziny? - zapytał.
- Tak, to mój brat. - odezwał się ten sam głos, przez co spojrzałam pytająco na Justin'a, który dał mi lekki znak, dzięki któremu zorientowałam się, że to kłamstwo.
- Pański brat Vinny został postrzelony w klatkę piersiową.. - zaczął.
- Do rzeczy, wyjdzie z tego? - przerywając mu, głos przejął zniecierpliwiony Stefano.
- Nie mam dla państwa najlepszych wiadomości...
***
CO Z VINNY'M?!
Przepraszam, że dodaję rozdział tak późno i nie jest on wybitnie dobry, ale ferie zamiast mnie zmotywować, rozleniwiły mnie jeszcze bardziej.
JUSTIN JEST 20-LATKIEM
I'M NOT FUCKING OKAY.
Cieszę się jedynie, że te urodziny były zdecydowanie lepsze od tych poprzednich. :)
Obiecuję dodać kolejny rozdział w niedzielę lub szybciej.
+ przypominam o tweecie, gdzie wystarczy wziąć RT, a będę powiadamiała was o kolejnych rozdziałach TWEET
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
O rany! Ale końcówka! Ciekawa jestem czy z tego wyjdzie czy nie. Ale mam cichutką nadzieję, że jednak tak :)
OdpowiedzUsuń@ameneris
kurwa. o kurwa. on musi z tego wyjść!
OdpowiedzUsuńomg drama time ale fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńOH GOD
OdpowiedzUsuńCo z Vinny'm?!
Świetny rozdział
@AyeeBeliebersPL
ON MA ŻYĆ!!!!!! takie małe przemyślenia ode mnie, haha. dużo weny kochanie. smgfellas
OdpowiedzUsuńjeju mam nadzieje ze bedzie z nim wszystko dobrze. wspanialy rozdzial. x // @biebztario
OdpowiedzUsuńRany świetne ! Ciekawe co z Vinnym czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńCzy w takiej sytuacji musi zawsze kończyć się w tym momencie?? Świetny rozdział<3
OdpowiedzUsuń@JustenAkaMyLove
Oby to przeżył!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że rozdział pojawi się niebawem i nie będziesz nas długo trzymać w niepewności, jezuus!!!
O cholercia...on przeżyje, prawda? Kuurwaaaaaaaa! Ej wiesz ci to jest najlepsze opowiadanie jakie czytałam serio. A uwierz mi jest tego duuużooo...kocham Cie <3 halwhsqlsna czekam na nn! ⇨♥⇦
OdpowiedzUsuńlool
OdpowiedzUsuńCo z Vinn'ym? Drama jakaś.... Ale i tak świetny rozdział ;** Uświadomiłam sobie, że większość Beliebers nie spotkała Justina jako nastolatka i już nie spotka... <--- to jest przykre i smutne :'(
OdpowiedzUsuńCo z nim?! Jezu... drama ;(
OdpowiedzUsuńczekam na next, tylko... nie zabijaj go, blagam!
@monia0201
cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że z vinny'm będzie wszystko dobrze :)
Nie, nie, nie, nie.....
OdpowiedzUsuńCzy to są jakieś żarty?
Błagam tylko nie Vinny
@bizzleah
Ciekawe co z Vinny mam nadzieje że wszystko będzie z nim dobrze. Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńJejuś jejuś wciągające:):) czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńŚwietneee<3
OdpowiedzUsuńCudo *__*
OdpowiedzUsuńBoże .. Cudowne ❤️ @wife_bizzle
OdpowiedzUsuńDodawaj kolejny:*
OdpowiedzUsuńlike it!
OdpowiedzUsuńOMG.. Znalazłam ten blog jakieś dwa dni temu i już mam wszystko przeczytane bo jak już zaczęłam to nie potrafiłam przestać.. Tak mnie to wciągnęło że normalnie zaraz padnę tutaj jak nie będzie nowego rozdziału.. To jest po prostu zajebiste i nie da się inaczej tego opisać.. Chociaż napiszę "xbsdjshdfhbfhrgfhjskuegsi" <--- to wyraża więcej niż tysiąc słów hahahaha
OdpowiedzUsuńO boże :o co z nim????? Błagam dawaj następny rozdział *-*
OdpowiedzUsuń