niedziela, 9 lutego 2014

61: I don't have time for you.

Zanim zaczniecie czytać chciałam się odrobinę wytłumaczyć. Wiem, że najprawdopodobniej większa część z Was odeszła od tego opowiadania, ale czemu się dziwić? Nie dodałam rozdziału od 2 miesięcy, za co cholernie Was przepraszam. Czasami po prostu tak jest, że potrzebujemy odrobiny czasu dla siebie, w moim przypadku to było więcej niż "odrobina". Niemniej jednak, jeżeli jesteś tutaj teraz i zamierzasz przeczytać ten rozdział, wiedz że Ci dziękuję. Z całego serca. 
Spieprzyłam sprawę po całości, czego pewnie skutki za niedługo zobaczę, jednak lubię pisać i nawet jeżeli pod rozdziałem będzie mało komentarzy to i tak pojawi się tutaj 62 rozdział. To opowiadanie to najcenniejsza rzecz jaką kiedykolwiek udało mi się stworzyć i nie mam zamiaru poddać się ot tak. Dodatkowo mimo iż przestałam dodawać tutaj rozdziały, to wyświetlenia z dnia na dzień rosły i to naprawdę bardzo mocno! Aktualnie jest to 205k wyświetleń OMFG ROZUMIECIE? 205 TYSIĘCY, JA NIE MOGĘ UWIERZYĆ HAHA. Dziękuję za to ogromnie!
Może ktoś się zastanawia dlaczego postanowiłam dodać ten rozdział właśnie dzisiaj, bo nie ukrywam napisałam go kilka dni temu. OTÓŻ dzisiaj mija dokładnie ROK odkąd dodałam tutaj pierwszy post z prologiem. ROK mojej pracy i pisania rozdziałów. ROK mojej przygody z Mią i Justin'em. ROK mojej przygody z Wami, ukochanymi czytelnikami. Nie mogę uwierzyć że to tak szybko zleciało, ale WOW. Sama jestem w szoku! Mam nadzieję, że jeszcze się trochę ze mną pomęczycie xoxo.
Jeszcze raz bardzo Was przepraszam i DZIĘKUJĘ jeżeli tutaj jesteś. 
A teraz zapraszam na rozdział 61 - bardzo długi w ramach przeprosin, mam nadzieję, że mi wybaczycie xoxo. #muchlove

 

  Czułem jak moja głowa zaczyna pulsować z nadmiaru myśli. Co jeżeli Mia tak naprawdę wcale nie jest bezpieczna? Co jeżeli dałem dupy po raz kolejny?
  Nie zamierzałem wchodzić w jakiekolwiek umowy z tym obleśnym typem, wiedziałem czym to się kończy, a mianowicie złamaniem jego części do wywiązania się. Ale jednocześnie obiecałem jej, że nigdy więcej nie dam jej skrzywdzić, a w tym właśnie momencie nie miałem żadnej gwarancji na to, że Mia jest cała i zdrowa.
  W mojej głowie zdążyłem wyobrazić sobie ją, płaczącą, przestraszoną, wołającą o pomoc, może nawet skrępowaną, ponieważ te gnidy nie miały żadnych hamulców, a następnie jej zawiedziony wyraz twarzy, jej wściekłe słowa skierowane do mnie, smutne oczy, jej nienawiść, która zabrała resztki miłości jakie ta dziewczyna kiedykolwiek do mnie posiadała, odejście, a później życie bez niej, znowu... Jej śmierć...
  Zacząłem oddychać niebezpiecznie szybko, po moim czole spływały krople potu, dłonie zaczęły pocić się tak, że broń, którą trzymałem nieomal wypadła mi z ręki, natomiast wzrok utkwiony był w moich butach. Czułem na sobie skierowane w moją stronę pary oczu, które czekały na mój ruch.
- Tik tok, tik tok. - Jason wpatrywał się we mnie z szelmowskim uśmieszkiem, wiedząc, że w tym właśnie momencie jestem na granicy wytrzymałości, skutecznie potrafił doprowadzić mnie do tak gównianego stanu, był w tym doskonały.
  Już zamierzałem mu odpyskować, pokazać że to ja jestem tutaj silniejszy, kiedy niespodziewanie poczułem w kieszeni wibracje swojego telefonu, który szybko znalazł się w moich dłoniach. Na wyświetlaczu widniało imię Mii, więc bez wahania przyłożyłem słuchawkę do ucha.
- Tak? - powiedziałem przełykając głośno ślinę. 
- Cześć Bieber. - usłyszałem męski głos, który podziałał na mnie jak dodatkowy zastrzyk adrenaliny.
  Następnie wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie, telefon, który trzymałem w ręce, z trzaskiem spadł na podłogę, broń, którą trzymałem, rzuciłem naprzeciwko mnie skutecznie trafiając w głowę jednego z pachołków Jason'a, widziałem jak chłopaki zaczęli walczyć ze swoimi przeciwnikami.
  Wzrok mój i mojego największego wroga spotkał się, a w następnej chwili moja pięść uderzyła jego policzek. Nie wiem jak udało mi się w tak szybkim tempie pokonać odległość nas dzielącą, ale nie to w tym momencie było istotne. Ta gnida po raz kolejny miała zamiar skrzywdzić osobę, którą kochałem najbardziej na świecie. Wierzcie mi lub nie, tym razem zamierzałem położyć kres jego istnieniu na tej planecie.
  Nie byłem zdziwiony, kiedy mój przeciwnik skutecznie zaczął mi się odpłacać ciosami. Kilkoma uderzeniami sprawił, że najprawdopodobniej będę potrzebował gipsu. Skrzywiłem się odrobinę, kiedy jego pięść uderzyła w mój policzek, ale nie miałem zamiaru tym razem dać mu tej satysfakcji i poddać się. Wiedziałem o co walczę i to dawało mi znaczną motywację.
  Szybko wstałem z pozycji klęczącej i nie czekając na jakikolwiek jego ruch, popchnąłem go na ścianę tak mocno, że jego głowa odbiła się od niej z hukiem, dając mi tym samym dodatkowe sekundy na to, aby zbliżyć się do niego jeszcze bliżej i zacząć okładać go pięściami. Dawałem z siebie 200% sił, który dawał mi mój gniew. W tym momencie miałem nad nim zdecydowaną przewagę. Kopnąłem go mocno w brzuch powodując, że z jego ust wyleciała spora ilość krwi, a następnie poprawiłem prawym sierpowym sprawiając, że jego łuk brwiowy został rozcięty. Teraz jego krew sączyła się z niemal każdej części jego twarzy.
- Kogo po nią wysłałeś?! Masz to natychmiast odwołać! - krzyknąłem unosząc do góry jego głowę. - Mów kurwa! - wrzeszczałem. 
- Kogoś kto mnie na pewno nie zawiedzie. - zaśmiał się, powodując, że ponownie straciłem nad sobą panowanie i uderzyłem go w brzuch. 
- Zabiłbym cię tutaj i teraz, ale nie mam czasu na takich śmieci jak ty. - warknąłem puszczając jego bezwładne niemal ciało na dywan, a sam obróciłem się o 180 stopni, miałem zamiar jechać do domu i znaleźć Mię.
  Widziałem jak Step, Vinny, Jake i Pauly dają sobie radę ze swoimi przeciwnikami i mogłem śmiało stwierdzić, że nie musiałem tutaj zostawać. Daliby sobie beze mnie doskonale radę.
  Już zamierzałem wychodzić z pokoju, kiedy usłyszałem odblokowanie magazynku, dosłownie tuż obok mojej głowy. Mój oddech momentalnie przyspieszył, a wszyscy w pomieszczeniu nagle ucichli.
- Myślałeś, że sobie tak po prostu wyjdziesz? - usłyszałem za plecami głos największej szui jaką kiedykolwiek znałem. - O nie Bieber, tak to nie działa. - ten sam irytujący głos odezwał się ponownie. 
- Skończ z tym gównem, nie mam na ciebie czasu. - powiedziałem odwracając się twarzą w jego stronę. Przystawił pistolet do mojego czoła i spoglądał na mnie z wyższością. Wyższością, która nie była nawet uzasadniona, był nikim, zawsze będzie nikim, a ja zawsze skopię mu tyłek. 
- Ani ja na ciebie. Czas zapłaty właśnie nadszedł. - odpowiedział i w jednym momencie straciłem całą pewność siebie, a moje serce przestało bić. Powietrze wokoło jakby zgęstniało, a czas zwolnił. Palec Jason'a naciskał na spust coraz bardziej, a pistolet wciąż wymierzony był prosto we mnie.
  Nie zastanawiając się nad niczym, po prostu walczyłem o przetrwanie. Szybko podniosłem prawą rękę do góry i złapałem dłoń szatyna, jednocześnie robiąc unik w prawą stronę, a następnie usłyszałem głośny huk tuż obok mojego ucha, przez co instynktownie zamknąłem oczy, które otworzyłem za kilka sekund. Rozejrzałem się wokoło i zauważyłem leżącego na podłodze Vinny'ego, który zwijał się z bólu, przez co zamarłem.
  Osoba, która pomogła mi w tak wielu momentach, która zawsze dawała mi same najlepsze rady, która niezależnie od tego jak bardzo irytujący byłem, była przy mnie, która sprawiła, że miłość mojego życia do mnie wróciła, leżała na podłodze w ogromnej kałuży krwi, która należała do niego. Jego wyraz twarzy z sekundy na sekundę robił się coraz bardziej zmęczony. Wolną ręką zasłaniał swój brzuch, co i tak na niewiele się zdawało.
  Z zamyślenia wyrwał mnie śmiech obok mojego ucha, który podziałał na mnie jak na zabójcę. Następnie zadziałałem natychmiastowo, łokciem uderzyłem Jason'a w głowę powodując, że stracił czujność nad bronią, którą trzymał w ręku, drugą kończyną unieruchomiłem jego nadgarstek i wyciągnąłem z niego broń, którą teraz trzymałem przyłożoną do jego skroni.
- Zgnij w piekle. - rzuciłem i nie czekając po prostu nadusiłem na spust. 
- Justin nie! - usłyszałem za sobą kilka głosów, które postanowiłem zignorować.
  Czekałem, aż usłyszę głośny huk, czy chociażby zobaczę krew sączącą się z jego głowy, ale nic takiego nie miało miejsca. Zamiast tego znowu usłyszałem ten cholerny, szyderczy śmiech, który za każdym razem wyprowadzał mnie z równowagi tak samo mocno.
  Uświadamiając sobie, że broń miała załadowaną tylko jedną kulę, uniosłem nogę do góry i zderzyłem swoją stopę z twarzą Jason'a powodując, że ta odleciała na drugą stronę, a następnie bezwładnie upadła na podłogę.
  Oddychałem nierówno, w głowie miałem jedynie wizję umierającej osoby leżącej przede mną, której życzyłem tego z całego serca. Nikt nigdy nie wyrządził mi tyle krzywdy, co ten psychol. Zamierzałem skończyć z nim raz na zawsze.
- Justin pomóż nam! - usłyszałem głosy chłopaków, które sprowadziły mnie na ziemię. - Musimy zawieźć go do szpitala, natychmiast! - momentalnie odwróciłem się w kierunku Vinny'ego, który wciąż był przytomny. Pauly uciskał jego ranę, a reszta nie dała mu zasnąć. Szybko znalazłem się tuż obok nich. 
- Wytrzymaj stary proszę cię. - zwróciłem się do Vinny'ego podtrzymując jego głowę. - Zaraz zawieziemy cię do lekarza, proszę wytrzymaj. - mówiłem chaotycznie. 
- Mia. - powiedział resztkami sił. 
- Kurwa mać. - dopiero teraz uświadomiłem sobie, że tak naprawdę wciąż nie wiem, co z Mią, wcześniej tak bardzo skupiłem się na pobiciu Jason'a, że zapomniałem dosłownie o wszystkim. 
- Idź. - machnął ręką i wiedziałem, że nie była to prośba. To był rozkaz, który miałem spełnić i wiedziałem, że ten jeden raz, mam się posłuchać. 
- Widzimy się później rozumiesz? - zapytałem klepiąc go po policzku, na co jedynie się uśmiechnął. 
- Jack idź z Justin'em. - usłyszałem głos Stefan'a. - Kluczyki. - zwrócił się do mnie, więc szybko mu je podałem. 
- Uratujcie go. - powiedziałem i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź wybiegłem na pędzie z domu.
  Rozejrzałem się dookoła szukając samochodu, który szybko dowiózłby mnie do domu, bowiem na pieszo zajęłoby mi to więcej niż wieczność.
- Justin tutaj! - usłyszałem głos Jake'a, który rozbijał już szybę białego audi.
  Następnie szybko znaleźliśmy się w środku, a mojemu towarzyszowi udało się w mgnieniu oka odpalić samochód na kabelki. Mknęliśmy przez ulice Stratford w zawrotnym tempie, ale całe szczęście tej nocy na drogach nie było wielkiego ruchu. Między nami panowała cisza, której żaden z nas nie mial zamiaru przerwać, zdawałem sobie sprawę, że oboje jesteśmy tak samo przerażeni zaistniałą sytuacją. Ten wieczór nie tak miał się skończyć. Kiedy w końcu dojechaliśmy na miejsce niemal wyleciałem z auta i ruszyłem w kierunku domu rozglądając się na wszystkie strony.
- Mia! - wrzeszczałem tak głośno na ile pozwalało mi powietrze w moich płucach. - Mia! - powtórzyłem wołanie, a kiedy odpowiedziała mi głucha cisza miałem ochotę po prostu się rozpłakać.

~Mia
- Jak to, ktoś tu chyba jest?! - wrzasnęłam szeptem. 
- Nie zadawaj pytań tylko wchodź tutaj. - powiedziała wpychając mnie do środka dużej sali konferencyjnej. - Widzisz drzwi naprzeciwko nas? Tutaj masz klucz, otwórz je i wejdź do środka, nie wychodź dopóki nie usłyszysz mojego głosu wyraźnie ci na to pozwalającego, jasne? - warknęła  
- A ty? - zapytałam zszokowana. 
- Jestem twoim ochroniarzem, zapomniałaś? - powiedziała jak gdyby nigdy nic, jakby tak naprawdę nic się nie działo, a ta sytuacja była kompletnie normalną. - Pośpiesz się! - ponagliła mnie.
  Tak bardzo jak nie chciałam jej tutaj zostawiać samej, tak jeszcze bardziej nie chciałam powtórki wydarzeń z kilku dobrych tygodni. Nie mogłam znowu pozwolić dać się skrzywdzić. Tak więc zgodnie z poleceniem Niny, szybko znalazłam się w nowym pomieszczeniu, o którym istnieniu znowu nie miałam pojęcia. Wyglądało jak magazyn na... bronie. Znajdowały się tutaj wszystkie sprzęty, o których istnieniu nawet nie śniłam.
  Czułam jak rosnąca atmosfera wzbiera się we mnie. Moje ciało zaczęło się trząść, a ja walczyłam z nie rozpłakaniem się. Pomyślałam, że najłatwiej będzie mi po prostu usiąść pod ścianą i czekać, ale czekanie zabijało mnie od środka.
  Dlaczego za każdym razem, kiedy pomiędzy mną, a Justin'em zaczynało dziać się coś dobrego, ktoś musiał to doszczętnie zniszczyć, dlaczego nie mogliśmy być normalnymi zakochanymi w sobie nastolatkami, bez wrogów na każdym kroku? Dlaczego to wszystko musiało byś tak bardzo skomplikowane i dlaczego to znowu trafiło na mnie? Czy nie dość się już w swoim życiu wycierpiałam?
  Nawet nie zorientowałam się, kiedy moje poliki zrobiły się mokre od łez, które obficie sączyły się z moich oczu. Zaczynałam się trząść i zdecydowanie czułam się przytłoczona. Ktoś znowu próbował mnie skrzywdzić i tego bałam się najbardziej.
  Co jeżeli Nina nie da sobie rady z nadchodzącym przeciwnikiem? Co jeżeli on zrobi jej krzywdę? Co jeżeli ten ktoś po mnie przyjdzie?
  Weź się w garść niemoto. Warknęłam na siebie samą.
  Byłam w pomieszczeniu składającym się głównie z karabinów maszynowych i obawiałam się o własne życie, czyż to nie był paradoks? Nigdy wcześniej nie miałam bliskiego kontaktu z bronią, jedyne co o niej wiedziałam to to, czego nauczyłam się na podstawie oglądanych filmów. Nie chcąc jednak zginąć, postanowiłam spróbować swoich sił.
  Wzięłam do ręki pierwszy lepszy pistolet i poszukałam do niego amunicji, co akurat nie było trudną rzeczą. To pomieszczenie było chyba najbardziej zadbanym w całym domu, wszystko było na swoim miejscu i nikt nie miał prawa się tutaj zgubić. Trzymając w dłoni broń, zaczęłam w odpowiednie miejsce ładować magazynki, następnie docisnęłam je do końca i przeładowałam. Nie miałam pojęcia czy miało to wyglądać w taki sposób, czy też nie, ale wydawało mi się, że poradziłam sobie z tym całkiem nieźle.
  I wtedy do moich uszu dobiegł głośny huk, który sprawił, że odwaga, którą miałam wcześniej nagle zwiała i nie pozostało po niej ani śladu. Czy Nina miała ze sobą broń?
  Nie mogłam pozwolić, żeby niewinnej dziewczynie stała się przeze mnie krzywda, moja normalność nigdy by mi na to nie pozwoliła, więc postanowiłam, że nie dam się tak łatwo wykończyć.
  Wzięłam głęboki oczyszczający oddech a następnie przekręciłam klucz w drzwiach powodując, że były otwarte. Ostrożnie otworzyłam je sprawdzając czy znajdę kogoś w środku, ale ku mojej uldze, sala konferencyjna wciąż była pusta.
  Trzymałam w ręce olbrzymią broń, która wydawała się ważyć tonę. Nie miałam pojęcia jak używać tego cholerstwa, ale póki co zamierzałam oddać ją mojej ochronie, a kiedy to gówno się już skończy, poważnie porozmawiać z Justin'em na temat nauczenia mnie używania takich przedmiotów.
  Potrząsnęłam głową w celu oczyszczenia myśli, musiałam skupić się na otaczającej mnie rzeczywistości, a myślenie o dupie marynie z pewnością mi nie pomagało.
  Czując jak moje serce bije milion razy szybciej niż normalnie pokonywałam krok po kroku w kierunku drzwi wyjściowych. Starałam się być najciszej jak potrafiłam, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Kiedy w końcu udało mi się opuścić progi sali konferencyjnej, spokojnie ruszyłam przed siebie sprawdzając każdą swoją stronę kilka razy i zachowując ciszę. Nie wiedziałam gdzie dokładnie idę, ale nogi powlekły mnie do salonu. Schodząc ze schodów, myślałam że moje ciało za moment opadnie bezwładnie na podłogę. Dodatkowo broń, którą trzymałam w dłoni, wcale nie robiła się lżejsza, wręcz przeciwnie. Dasz radę, dasz radę. Powtarzałam sobie w myślach. W końcu znalazłam się na dole mieszkania. Miałam doskonały widok na cały salon zza ściany, tak że osoba w środku nie mogłaby mnie zobaczyć.
  Przed moimi oczami pojawiła się najpierw Nina, a następnie wysoki ciemnoskóry chłopak, który był świetnie zbudowany. W ręce trzymał nóż i wymachiwał nim w stronę długowłosej. Moje tętno przyspieszyło jeszcze bardziej o ile to w ogóle było możliwe.
  Widziałam, że Nina miała nie małe trudności z opanowaniem całej sytuacji. Może i była dobrze zbudowaną kobietą, ale wciąż była kobietą, nie miała większych szans z jej przeciwnikiem, a przynajmniej tak mi się wydawało.
- Po prostu powiedz mi gdzie jest dziewczyna, a unikniemy całego rozgłosu, maleńka. - usłyszałam głos chłopaka, maleńka to słowo rozbrzmiało po mojej głowie, działając jak dodatkowa energia. 
- Po moim trupie. - odparła zawzięcie wciąż bacznie przyglądając się przeciwnikowi.  
- Skoro tak. - jego postawa momentalnie się zmieniła, zrobił większy krok w stronę Niny i szczelnie zamknął ją w swoich ramionach, teraz stała do niego tyłem, a on trzymał jej ciało. - Może jednak się dogadamy, co? Szkoda byłoby zranić tak ładną buźkę. - zaproponował po raz kolejny. 
- Nigdy. - warknęła ze wściekłością i ruchem ręki uderzyła go łokciem w brzuch powodując, że wyswobodziła się z jego uścisku, a on stracił czujność.
  Następnie zaczęła nad nim górować, sprawiając, że bacznie przyglądając się całej sytuacji zaczęłam kibicować swojej ochronie. Ale wtedy popełniłam zasadniczy błąd wysuwając się zbytnio do przodu, a wtedy dwójka bijących się nawzajem miała okazję mnie zobaczyć.
  Chłopak natychmiast użył całej swojej siły i odepchnął Ninę od siebie, a następnie zbliżał się w moim kierunku coraz szybciej, przez co spanikowana zawróciłam się na pięcie i zaczęłam biec przed siebie tak szybko jak tylko mogłam. Wyrzuciłam z dłoni przeszkadzające mi narzędzie i biegłam jeszcze szybciej, jednak nie wystarczająco, ponieważ zaraz poczułam silne ręce na swoich ramionach.
- Nie tak prędko maleńka. - jego usta były tuż przy moim uchu.
  Właśnie w tym momencie myślałam, że już po mnie, że mój żywot na ziemi właśnie dobiegał końca, kiedy usłyszałam głośny huk, a następnie ręce które wcześniej mnie oplatały, momentalnie mnie puściły. 
- Kiedy mówię, że masz zostać w jakimś pokoju, to w nim kurwa zostajesz, zrozumiano?! - usłyszałam za sobą krzyk Niny, wiedziałam, że lepiej będzie dla mnie samej jeżeli grzecznie przyznam jej rację. 
- Czy on...? - zapytałam zszokowana patrząc na leżącego nieruchomo pod moimi stopami chłopaka, nie musiałam dokańczać swojego pytania, aby ta zorientowała się o co dokładnie mi chodzi. 
- Żyje. - odpowiedziała szybko. - Stracił jedynie przytomność. - dodała. - Pomóż mi zatamować krwawienie z jego nogi. Potrzebuję twojej bluzy. - powiedziała, a ja natychmiast oddałam jej szarą bluzę Justin'a, którą lubiłam najbardziej, jednak w tym momencie nie liczyło się to, czy ją odzyskam czy też nie.
  Widziałam jak Nina szybko zawiązuje ją wokoło rany czarnoskórego, po czym dociska ją z każdą chwilą coraz bardziej. Chciałam być przydatna, ale jedyne co mogłam zrobić to stać w miejscu i gapić się w lejącą się krew, która sprawiła, że zakręciło mi się w głowie.
- Idź do swojego pokoju, otwórz okno i dojdź do siebie, tylko tym razem tam zostań, jasne?! - warknęła na mnie widząc w jakim jestem stanie.
  Mruknęłam jej jedyne ciche okej i ruszyłam w kierunku pokoju Justin'a, gdzie pierwszą rzeczą jaką udało mi się zrobić, to bieg do łazienki i zwymiotowanie wcześniejszego posiłku. Wcale tego nie żałowałam, bowiem mój organizm nadzwyczaj się tego domagał. Następnie obmyłam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro.
  Czy każda nastolatka ma takie popieprzone życie, czy to tylko ja? Wciąż nie mogłam uwierzyć we wszystko, co miało dzisiaj miejsce, powiedzenie, że byłam przestraszona, byłoby kompletnym nieporozumieniem, bowiem sama nie miałam pojęcia jak się tak naprawdę czuję.
  Targały mną różne emocje i w pewnym momencie jedyne co chciałam zrobić to po prostu poczuć ulgę. ulgę, jednak szybko pozbyłam się tego pomysłu z mojej głowy i zamiast tego wyszłam z łazienki i siadając na łóżku pozwoliłam łzom spłynąć po wzgórzu moich policzków.
- Mia! - usłyszałam męski donośny głos. - Mia! - wyczułam w nim desperację i wołanie o ratunek, przez co momentalnie zeskoczyłam z łóżka i wyszłam na zewnątrz, biegłam czym prędzej w stronę zbliżającego się dźwięku, aż w końcu w wejściu dostrzegłam stojącego Justin'a, przez co czym prędzej rzuciłam się w jego stronę. - Jesteś bezpieczna. - szeptał przytulając mnie do siebie szczelnie. - Już po wszystkim. - dodał, kiedy niespodziewanie wybuchłam głośnym szlochem, sama nie zdawałam sobie sprawy, że to zrobię. 
- Tak się bałam. - powiedziałam pociągając nosem, doskonale zdając sobie sprawę, że to wcale nie wygląda seksownie, ale miałam to głęboko gdzieś, odsunęłam się odrobinę od Justin'a i szybko złączyłam nasze usta w pocałunku. Pocałunku, który miał pokazać nam obojgu, że jesteśmy w tym razem i jak to wcześniej określił „już po wszystkim”. Kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy miałam chwilę na zbadanie jego twarzy, która była cała we krwi, z jego wargi, łuku brwiowego, nosa, a nawet ucha sączyła się czerwona gęsta ciecz. - Jezus Maria, co ci się stało? - szepnęłam zmartwiona. - Nie. - odpowiedziałam szybko samej sobie. - Nie chcę wiedzieć. Musimy to opatrzyć. - powiedziałam natychmiast i czym prędzej złapałam za jego rękę, po czym chciałam pójść do łazienki, jednak chłopak szybko mi to uniemożliwił. 
- Nie mamy na to czasu. - powiedział. 
- Przecież już po wszystkim. - odparłam i zanim miałam okazję usłyszeć jego odpowiedź za moimi plecami pojawiła się Nina. 
- Jakiś frajer próbował nas zaskoczyć, jest teraz skrępowany w konferencyjnej. - oznajmiła. 
- Znasz go? - zapytał jej, kiedy szedł w kierunku największego pomieszczenia w tym domu. 
- Nie. Nigdy wcześniej nie widziałam go na oczy. - odpowiedziała natychmiastowo.
  Razem z Jake'iem, którego dopiero teraz dostrzegłam szliśmy ramię w ramię z pozostałą dwójką, będąc cicho. Kiedy przekraczaliśmy próg pomieszczenia, widziałam zawahanie na twarzy Justin'a. Nie chciał, żebym się tam znalazła, ale miałam ochotę zobaczyć, kto po mnie przyszedł tym razem, więc nie było mowy, żebym odpuściła. Nie tym razem. Zamiast zrobienia, tego co najprawdopodobniej mój chłopak chciał, żebym zrobiła, mocniej ścisnęłam jego dłoń i razem weszliśmy do sali konferencyjnej.
  Czułam przyspieszony oddech Justin'a, kiedy zobaczył kto siedział przywiązany do krzesła. Byłam pewna, że brązowooki doskonale znał osobę znajdującą się przede mną.

36 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. zapraszam do mnie na youreallthatmatterstomee.blogspot.com oraz na thisis-our-summer-thisis-our-song.blogspot.com
      liczę na twoją opinię w komentarzu
      z góry dziękuje

      Usuń
  2. ta się cieszę, ze wkońcu dodałaś nowy:) co do rozdziału to wow .. widaje mi się, że to jakiś przyjaciel Jussa czy ktoś.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny warto było tyle czekać!

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku, jesteś! bałam sie że coś ci sie stało! już mniej ważne ff, martwiłam sie o ciebie cholernie! cieszee się żejednak wróciłaś :) fajny rozdział, dzięku Bogu oboje żyją :D lubisz podnosić ciśnienie, co? :) czekam na next :3 @luvmycuteboy

    OdpowiedzUsuń
  5. boski, czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! Dziewczyno coś ty nie ma mowy abym zapomniała o tym ff*.* bardzo się cieszę że tu do nas wróciłaś i nie mogę się już doczekać kolejnego :)) much love xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział! Boże, tak sie bałam, że jej coś zrobi. Ja chce juz kolejny ;) Buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże święty ! strasznie się stęskniłam :c dobrze że jesteś <3 czekam na nn ! ♥ / @aj_em_belieber

    OdpowiedzUsuń
  9. idealny :) ciesze sie ze Mia jest juz bezpieczna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny rozdział :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku. Jest fantastyczny. Naprawdę warto było czekać i napewno będzę czekać na następny. Mam dużo pytań, na które dostanę odpowieć chyba w następnym rozdziale. Życzę ci weny. Świetne opowiadanie //@VeronikaMiriam

    OdpowiedzUsuń
  12. yay, nie mogłam się doczekać twojego powrotu!
    świetny rozdział, jak zawszd z resztą xoxo
    Zapraszam też do mnie jeśli masz czas I ochotę thetruth-tlumaczenie.blogspot.com
    @ladybiebur

    OdpowiedzUsuń
  13. swietny rozdzial, nie moge sie doczekac nn

    OdpowiedzUsuń
  14. Warto było czekać tak długo ;) Widzisz jesteśmy nie odeszlismy :**

    OdpowiedzUsuń
  15. Cieszę się, że wróciłaś. A rozdział świetny ❤️

    OdpowiedzUsuń
  16. wróciłaś kochanie <33333333 nareszcie. warto było czekac na nowy rozdział. kocham! smgfellas

    OdpowiedzUsuń
  17. Tęskniłam <3 cieszę się ze wróciłaś z tak wspaniałym rozdziałem <3

    http://second-vistage-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. boze jak się ciesze że jest :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Warto było tyle czekać na taki dobry rozdział. Mia była taka niemądra wychodząc z tego pomieszczenia. Mam nadzieję że Vinny przeżyje i jestem strasznie ciekawa kim jest ten mężczyzna.
    @dimnesss

    OdpowiedzUsuń
  20. Ciesze się że wróciłaś <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Szczerze?
    strasznie sie zdziwiłam jak zobaczylam nowy rozdzial. SERIOUSLY !
    w sumie tak sprawdzalam bloga, ale nie mialam większych nadzieji,
    a tu taki surprise :D
    no, ale do rzeczy...
    emocjonujący rozdział ^^
    nie wiem, czy tam nie ma błędu i czy zamiast Jack nie powinno być Jake, ale mozliwe, ze sie myle, bo czytalam szybko i stwierdzilam, ze wole jak najszybciej sie dowiedziec co będzie dalej niz wracac do tego jeszcze raz ;P
    umm.. mam nadzije, ze po tym rozdziale 62 pojawi sie 63, 64, 65..... i tak na zawsze ^^
    nie no. joke. moze nie zawsze, ale jeszcze przez długi czas ^^
    btw. mam nadzieję, ze ten 'czas dla Ciebie' przyniósł korzyści :)
    nie znam Cie, ale wydajesz mi się naprawdę miłą osóbką :>
    i przyznam, że się martwiłam troszeczke... :P

    eehhh... i jak zwykle sie rozpisalam...
    sorki bejb ;*

    ~ Cat ♥

    OdpowiedzUsuń
  22. Jaaa, ale fajnie ze wrocilas. A sprawdzalam ywojego bloga co jakis czas i nic. Balam sie ze skonczylas z opowiadaniem wi3sz co ci powiem? Ze jesli potrzebowalas czasu, to dobrze ze cie nie bylo, bo ten rozdzial wynagrodzil wszystko!!!! Jezu. Brakuje mi slow. Czytalam ze spietymi miesniami i zapartym tchem. Mam trzy ulubione blogi. http://maybe-we-can-save-each-other.blogspot.co.uk tez o justinie, http://west-coast-nigga.blogspot.co.uk i oczywiscie twoj. One sa mistrzowskie i lepsze niz niejedna ksiazka. Ostatnio zyje tymi opowiesciami! Czekam na nastepny. Aa i polecam oczywiscie blogi. Warto zajrzec :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Czy to czasem nie będzie stary przyjaciel Justina Dean czy jak on tam miał? haha. Rozdział jak zwykle rewelacyjny, nie mogę się doczekać następnych!! Wow rok? nieźle, czas tak strasznie zapierdziela, oby do następnego @natxrauhl

    OdpowiedzUsuń
  24. ciesze się że wróciłaś gsfdgsdf

    OdpowiedzUsuń
  25. Nadal tu jestem! Świetne mam nadzieje że teraz będziesz dodawac częściej :*

    OdpowiedzUsuń
  26. jejku cieszę się, że jest nowy rozdział <3
    cudowny rozdział pełen emocji :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Asdfghjkajsbxbhd rozdział jest cudowny. Nie mogła bym przestać czytać tego opowiadania choćby nie wiem co.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Nawet sobie nie wyobrażasz jak się ucieszyłam po zobaczeniu, że jest kolejny rozdział.
    To jest świetne *-*
    @AyeeBeliebersPL

    OdpowiedzUsuń
  29. Już chciałam przestać to czytać ale jakoś mi cos podpowiadało że mam zaczekać że w któryś dzień się pojawi no i jest !!! <3
    Cieszę się żę wróciłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Coś mi się wydaje,że będzie to Dean ten stary przyjaciel Justina :o

    OdpowiedzUsuń
  31. Warto było tyle czekać! Wiedz, że bez względu na ta kiedy będą się pojawiać rozdziały będę ci towarzyszyła do końca ich ciekawej i niezwykłej historii! Życzę z całego serca wiecznej weny! <3 :-* ~Meg<3

    OdpowiedzUsuń
  32. Super czekam na nn <3


    ...

    http://tlumacz-she-dont-wanna-live-this-life.blogspot.com/

    Wszyscy myślą, że tworzymy najlepszy związek w Hollywood, ale to nieprawda. Jest całkowicie odwrotnie. Myślałam, że kiedy weźmiemy ślub on się mną zaopiekuje i nigdy mnie nie zostawi. Nie sądzę, że jeszcze mnie kocha. Rzadko kiedy jest w domu, by być z naszą 3 letnią córeczką i ze mną. A kiedy już jest w domu, kłócimy się o głupie rzeczy. Myślę, że nasza córka, Cadice jest jedyną rzeczą, która trzyma nas razem. Nie sądzę, że mogę dalej tak żyć. To nie jest życie, o którym marzyłam.

    OdpowiedzUsuń
  33. Jestem ciekawa kim jest ten facet. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy : ) Czekam na następny!


    Zapraszam na opowiadanie mojego autorstwa. http://game-on-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  34. Jezu ja myślałam,że coś Ci się stało dlatego nie dodawałaś,MARTWIŁAM SIĘ!
    Codziennie sprawdzałam czy jest nowy i niespodzianka :)
    Pisz dalej,masz mega talent,będę czytać xoxo

    OdpowiedzUsuń
  35. Cudowny <3@young_wild_slow

    OdpowiedzUsuń