Włóczyłam się samotnie ulicami Stratford. W gruncie
rzeczy nie wiedziałam gdzie mam pójść.
Z początku łudziłam się, że mogłabym pójść do
Giny, ale dopiero później uświadomiłam sobie, że nie mam bladego
pojęcia gdzie ona mieszka. Swoją drogą było to trochę dziwne, to
zawsze ona przychodziła do mojego domu i wyciągała mnie
najczęściej na imprezy, które kończyły się moim zgonem.
Wpadłam nawet na pomysł, aby wrócić do domu i po
prostu ignorować Janey, ale wiedziałam, że nie dałaby mi tego
zrobić. Znając ją najprawdopodobniej pukałaby w drzwi tak długo,
aż w końcu bym jej otworzyła. Może w innej sytuacji dałaby mi
spokój, ale teraz – wiedząc, że to ona nawaliła, nie było o
tym mowy. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie moment, kiedy będę
musiała z nią o tym porozmawiać, ale wolałabym odciągnąć to
jak najdalej się da.
I mimo że, nawet trochę ją rozumiałam, nie miałam
zamiaru się do tego przyznać. Owszem, może Georgina nie jest
świętoszkiem, ale naprawdę potrafi sprawić, że zapominam o
syfie, który stał się w moim życiu. Wcześniej, kiedy byłam
sama, nawet nie było o tym mowy. Dobrze czułam się tylko przy
jednej osobie.
Którą skutecznie od siebie odpędziłam dzisiejszego
dnia.
Karciłam siebie bardziej niżeli ojca, o to, że
odtrącam osobę, którą kocham, ale gdzieś tam wiedziałam, że
robię dobrze. Justin albo by się mną po jakimś czasie znudził,
albo znalazłby kogoś znacznie lepszego i mniej popapranego, w
gruncie rzeczy – po jakimś czasie by mnie zostawił. A ja nie
czułam się na siłach, żeby przechodzić przez to po raz kolejny.
Wracając do miejsc, w które mogłabym się teraz
udać, ich grono zmniejszyło się jeszcze bardziej, biorąc pod uwagę
fakt, że na dworze zaczęło padać, a temperatura momentalnie
zmalała, czego kompletnie nie rozumiałam, były przecież wakacje.
Czas, w którym zazwyczaj było tak gorąco, że nie mogłam
wytrzymać w cieniu, czy w domu, narastającego ciepła.
Ostatecznie, jak zwykle zostałam ze sobą sama i na
samą myśl o tym miałam ochotę się rozpłakać. Co było ze mną
nie tak, że albo ludzie mnie zostawiali, albo to ja byłam na tyle
głupia żeby ich odtrącić?
Mimo iż zdawałam sobie sprawę, że to całe
odrzucanie Justin'a jest trochę głupie, to nie byłam w stanie się
do tego ani przyznać, ani to zmienić. Naprawdę uważałam, że
Bieber zasługuje na kogoś lepszego.
Wbrew pozorom jakie stwarzał wokoło siebie, był
najbardziej opiekuńczą osobą jaką znałam, może i był
impulsywny i chamski oraz niewychowany, ale troszczył się o osoby,
na których mu zależało.
Przestań o nim myśleć, on z pewnością zapomina
już o tobie.
Przyznałam rację głosowi w mojej głowie. Odtrąciłam
go tak bardzo, że z pewnością przeklina mnie teraz w myślach, jak
nie śmieje się ze mnie razem z chłopakami.
Pozwoliłam sobie na chwilę słabości i korzystając
z tego, że nie miałam na twarzy make upu, a deszcz z pewnością sprawi, że moich
łez nie będzie widać, zatrzymałam się na środku chodnika i
zaczęłam płakać. W tym momencie nie przejmowałam się czy ktoś
mnie tutaj zobaczy. Czy to ważne? Nie. Chciałam odczuć jakąkolwiek
ulgę, nawet tą najmniejszą.
Ciuchy, które miałam na sobie, jego ciuchy,
stały się tak mokre, że mogłabym spokojnie wykręcać z nich wodę
ręką i nie skłamię, jeżeli powiem, że tylko to zmusiło mnie,
żeby ruszyć swoje nogi i iść przed siebie.
Spuściłam wzrok na moje mokre stopy uświadamiając
sobie, że szpilki wciąż mam w rękach, ale po dłuższym
zastanowieniu, stwierdziłam, że nie ma jakiegokolwiek sensu
nakładać ich na stopy biorąc pod uwagę fakt, że byłam cała
przemoczona.
Idąc, jak wcześniej myślałam, pustym chodnikiem
przypadkiem zderzyłam się z czymś o wiele ode mnie wyższym, przez
co momentalnie odwróciłam wzrok do góry, gdzie spostrzegłam
młodego chłopaka, który podobnie jak ja był cały mokry.
- Przepraszam. - szepnęłam zdając sobie sprawę, że
stoimy i wpatrujemy się w siebie przez dłuższą chwilę, a to z
pewnością ja byłam osobą, która tutaj zawiniła. - Nic się nie stało. - szybko odpowiedział. - Idziesz do Grilla? - zapytał.
- Nie. - odpowiedziałam. - Znaczy się, nie wiem. - poprawiłam się zgodnie z prawdą. Wciąż nie wiedziałam gdzie idę.
- Chcę się tam schronić przed tym cholernym deszczem, nie mam pojęcia czemu pada, dzień wydawał się być słonecznym. - wyjaśnił, kiedy spoglądałam na niego.
- Tak, to prawda. Nie spodziewałam się, że będzie padać. - starałam się mile kontynuować rozmowę.
Zanim któreś z nas miało okazję powiedzieć coś
jeszcze, czyjś czarny samochód przejechał obok nas z tak zawrotną
prędkością, wprost na dużą kałużę na drodze, że nie
pozostawił suchej nitki na moim towarzyszu, a ja tylko i wyłącznie
zostałam oszczędzona dlatego, że w odpowiednim momencie skoczyłam
w tył.
- Co za kretyn! - usłyszałam głos nieznajomego, który
przeklinał na kierowcę w odjeżdżającym już teraz aucie.
Odwróciłam się, żeby zobaczyć, co to za samochód, ale przez
nasilający się deszcz nie miałam takowej okazji. - Chodźmy się tam wysuszyć. - powiedziałam do niego i przepraszająco się do niego uśmiechnęłam.
- Masz kompletną rację. - przytaknął i ramię w ramię zaczęliśmy iść, a raczej biec w kierunku małej restauracji, którą mój ojciec uwielbiał.
Wiedziałam, że samo przebywanie w tym lokalu, sprawi
mi duży problem.
~Justin
Siedziałem
wpatrując się w monitor laptopa i mimo iż od kilku dobrych minut
nie zrobiłem na nim nic, co mogłoby nam pomóc, to nie zamierzałem
gdziekolwiek wyjść. To:
a)
mogłoby sprawić, że chłopacy pomyśleliby, że jestem nie zdolny
do pracy i znowu mogliby odciągnąć mnie od sprawy, czego nie
chciałem,
b)
pomyśleliby, że pilnie potrzebuję z kimś porozmawiać, gdzie w
tym momencie jedyne co chciałem to zostać sam,
oraz
c) mogłoby sprawić, że przez brak towarzystwa pozwoliłbym sobie
na jakieś chwile słabości, a przecież to ja, Bieber, dupek bez
uczuć, to kompletnie nie było w moim stylu.
Obserwowałem sekundy, które mijały na zegarku, uświadamiając sobie, że wciąż
siedzę bezczynnie.
- Kurwa
mać. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Pauly'ego - Co jest? - momentalnie odpowiedział mu Vinny, to oni byli tutaj jak bracia, a raczej geje, pomagali sobie zawsze, czego może i trochę im zazdrościłem. Co prawda Vinny często rozmawiał także ze mną, ale najczęściej robił to na siłę.
- Przez ten pierdolony deszcz nie mam internetu. - warknął, co zaraz dało mi do myślenia.
Pada
deszcz, Mia wyszła ode mnie jakieś 5 minut temu, bez jakiegokolwiek
parasola, nie było mowy, żeby zdążyła dojść na przystanek z
którego miał jechać jej autobus.
Po
raz ostatni stwierdziłem, że pomogę jej tylko dlatego, że nie
chciałem aby się przeziębiła. Zamierzałem odstawić ją do domu
i następnie dać jej żyć swoim życiem.
Bez
słowa wziąłem kluczyki od jednego z naszych czarnych suv'ów* i
szybko wyjechałem nim z garażu, po czym ruszyłem w drogę.
Przez
długi czas nie widziałem nikogo na chodnikach, aż w końcu
zauważyłem czyjąś sylwetkę, która ubrana była w moje dresy.
Już miałem zamiar zatrzymać się i wciągnąć ją siłą do
środka, jednak sekundę później dostrzegłem, że Mia nie jest już
sama.
Była
z jakimś chłopakiem, którego widziałem pierwszy raz na oczy i
przez to moja złość wzmogła się do tego stopnia, że nie
zwracając uwagi na fakt, że zjadę na nie swój pas, przycisnąłem
pedał gazu do końca i wjechałem w ogromną kałużę powodując,
że efektywnie oblała ona jej towarzysza.
To
było żałosne. Mruknąłem
do siebie, doskonale wiedząc, że takie było i, że jeżeli nie
wyładuje na czymś swoich negatywnych emocji to komuś stanie się
krzywda.
Zamiast
wrócić do domu postanowiłem pojechać odwiedzić starych kumpli.
Miałem plan w głowie i silnie utwierdzałem się w myśleniu, że
pomoże mi on przez to przejść.
Zajeżdżając
do nieciekawej okolicy uśmiechnąłem się do siebie, doskonale
znałem to miejsce z dzieciństwa i szokujący może być fakt, co
małe gnojki mogą tutaj wyprawiać. To lepsza szkoła życia niżeli
cokolwiek innego.
Zaparkowałem
przed doskonale znanym mi blokiem i nie wahając się nawet przez
sekundę wyszedłem z auta i podążyłem w kierunku drzwi numer 8.
Mimo iż dawno tutaj nie byłem, wiedziałem, że nic się nie
zmieniło. Co w takim zadupiu mogłoby się zmienić?
Zapukałem
do drzwi i w spokoju czekałem, aż się otworzą, co po kilku
minutach faktycznie się stało.
W
nich stała ciemnoskóra dziewczyna, w samym szlafroku, który
odsłaniał jej długie nogi i duże piersi, sprawiając, że miałem
ochotę ich dotknąć.
- Justin!
- szeroki uśmiech wpełzł na jej twarz i nie czekają na jakiś
ruch z mojej strony, rzuciła mi się na szyję. - Tak się za tobą
stęskniłam! Myśleliśmy, że nie żyjesz, nie odzywałeś się do
nas od jakiś dwóch lat. - powiedziała szybko nie dając dojść
mi do słowa. - Jesteś cały? Nic ci nie jest? Gdzie się
podziewałeś? - Ej ej. - zaśmiałem się. - Spokojnie Kate. Żyję jak widać. - uśmiechnąłem się do niej. - Jest może Dean?
- Nie wiem czy będzie chciał z tobą rozmawiać. - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Chciałbym zaryzykować. - uśmiechnąłem się do niej porozumiewawczo, a ta wpuściła mnie do środka.
- Pamiętasz jeszcze drogę do jego pokoju? - zapytała.
- Jasne. Dzięki Katherina. - powiedziałem i całując ją w policzek udałem się do pokoju mojego dawnego kumpla, który miałem nadzieję, nie będzie chciał mnie zabić.
***
Nowe postacie, nowe postacie, nowe postacie hihi :). Zagłębimy się teraz w przeszłość zdeczka, ale spokojnie - wszystko będzie wyrównane :).
Przepraszam, za spóźnienie oczywiście.
Kolejny w weekend.
+ DZIĘKUJĘ ZA 130 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ OMFG *.* PO PROSTU DZIĘKUJĘ, BO NIE WIEM CO WIĘCEJ MOGŁABYM NAPISAĆ, TO JEST NIESAMOWITE.
+ DZIĘKUJĘ ZA 130 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ OMFG *.* PO PROSTU DZIĘKUJĘ, BO NIE WIEM CO WIĘCEJ MOGŁABYM NAPISAĆ, TO JEST NIESAMOWITE.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Asdfsadnfksdhfuiwf boooski rozdział <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Eh...nie kumak ich. Kochają się ale Mia uparta jak osioł :P
OdpowiedzUsuńMogłaby za Justina nie podejmować decyzji czy zasługuje na kogoś lepszego skoro chce ją :P
Fajnie, że są nowe postacie woohoo :D
@ameneris
swietny rozdział, czekam na nn
OdpowiedzUsuńcudny <3
OdpowiedzUsuńBoski. Ja chcę Jie ;( //@VeronikaMIriam
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńawwwww <3 ŚWIETNEŚWIETNEŚWIETNE *u* :***
OdpowiedzUsuńmomęt z kałużą - mistrzostwo :)
OdpowiedzUsuńChce mi się płakać ;(
OdpowiedzUsuńDlaczego to robisz,tak torturujesz nas?
Mia i Justin do siebie pasują,niech w końcu ona zrozumie że też zasługuje na szczęście :(
~Evelina_F
Za malo ich razem i nic nie wynika ze znowu beda wgl coraz nudniej jak nie ma ich razem
OdpowiedzUsuńkocham i czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuńJa już nie mam siły na pisanie komentarzy. Po prostu mam doła przez jakieś fikcyjne postaci. No fajnie, wariuję. Przejmuję się jakbym ich znała. Rujnujesz mi psychikę wiesz?
OdpowiedzUsuńA Justin to chyba jest durny, wie o lękach Mii przed ludźmi a zwłaszcza mężczyznami więc może warto ruszyć główką i ją od niego odciągnąć, zwłaszcza po tym co stało się ostatnio na dyskotece, co Bieber?
Ja chcę tylko żeby byli razem!!! I mam nadzieję, że tak też się stanie.
Wierna Czytelniczka
Jejuuuu. Dlaczego oni nie są razem, do cholery ?! 😣 CUDOWNE I CZEKAM NA KOLEJNY! 😍 xxx
OdpowiedzUsuńŚwietny, cudowny shdrhfkjdhrksu ale ile oni będą siebie odpychać...
OdpowiedzUsuńGakqhqkqvajq kocham <33
OdpowiedzUsuńKocham to jak piszesz wychodzi ci to genialnie😍 Rozdział zajebisty czekam na więcej.KOCHAM CIĘ💜
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńJejuu...niech Mia tak nie odpycha Jusa
awww kocham <3 tak myślałam ze to Justin był tym autem :D
OdpowiedzUsuńdamn! świetne omfg, haha zazdrosny Justin? najlepszy Justin :p świetny rozdział jak zwykle, nie mogę się doczekać następnego! Fajnie, że już sobie wymyśliłaś co będzie dalej, żeby nie było nudno musi się coś dziać. Ciekawe o co chodzi, co Justin w przeszłości nabroił..a co do Mii znów jakiś chłopak? serio? lol genialnie, do następnego<3 @myonlybiebur
OdpowiedzUsuńZajebiste ffnydiiyrdduhjiiygrrtf
OdpowiedzUsuńdopiero teraz skomentuję hihi <3 no ale nie chce się powtarzać jak bardzo kocham twoje opowiadanie jak i Justina i Mi'e jezu nie wiem jak się jej imię odmienia [haha] xd kocham cię smgfellas
OdpowiedzUsuńGSISBTSJDISGZKZKXBGANOSBFJSKSDHDJGGHSJSGDJSKGJSKXBLSHSKSHSBXJDHZKDHSNSYSDGDFJXGSUDUDIDBGSEISHDHDYEZGDJDUBDIDYDJOS.! <3
OdpowiedzUsuń