Weszliśmy
wspólnie do zatłoczonego pomieszczenia, w którym dudniła głośna
muzyka przyprowadzająca mnie o ból głowy. Imprezowanie nie było w
tym momencie tym czego potrzebowałem.
Potrzebowałem
jej, żeby zacząć móc funkcjonować jak dawniej.
Ale jej już nie ma i nigdy nie wróci.
- Hej
stary, idziemy się napić, rozluźnij się! - usłyszałem krzyki
Step'a do mojego ucha. Od kiedy był taki rozrywkowy? Zazwyczaj
pilnował nas jak małe dzieci. Jak widać niektóre rzeczy się
zmieniają. - Oczywiście. - mruknąłem wysilając się na fałszywy uśmiech i wspólnie z nimi podchodząc do baru. - Wasze zdrowie chłopaki. - podniosłem kieliszek, który czekał już na mnie na blacie, a następnie jednym ruchem ręki przelałem cały palący napój do mojego gardła, czując jego pieczenie. Oh tak, zapomniałem tego uczucia.
- A teraz bawmy się! - usłyszałem głos Jake, który nie czekając na kogokolwiek, pobiegł na parkiet przysuwając swoje napalone ciało do przypadkowej dziewczyny.
Ten
chłopak nigdy się nie zmieni.
~Mia.
Zeszłyśmy
z Georgina'ą na dół, aby zobaczyć siedzącą na kanapie Jane,
która szykowała kolację. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie
fakt, że nie wyglądało to na zwykłą kolację. Czyżby moja mała
Janey w końcu kogoś poznała?
- Wychodzisz
gdzieś? - zapytała mnie wycierając ręce w fartuch wiszący na
jej biodrach. - Tak i z tego co widzę to chyba dobrze się składa. - zaśmiałam się. - Nie mówiłaś mi, że kogoś poznałaś.
- Mia, nikogo nie poznałam. - zaczęła, ale skutecznie jej przerwałam.
- Oh proszę. - zachichotałam. - Nie jestem na ciebie zła, wręcz przeciwnie Jane! To świetnie, że poznałaś jakiegoś mężczyznę, chciałabym go tylko poznać, myślę, że to będzie realne? - spojrzałam na rozbawioną Gina'ę w korytarzu, a następnie na moją, tym razem, zakłopotaną ciotkę.
- Daj mi dokończyć. - powtórzyła się.
- Jest przystojny? - zapytałam ponownie jej przerywając.
- Nikogo nie poznałam, za pół godziny będzie u nas opieka społeczna i cokolwiek sobie na dzisiaj zaplanowałaś, musisz to niestety odwołać. - poinformowała mnie, po czym zacisnęłam mocno pięści.
Bóg
robi sobie ze mnie żarty.
- Jasne, widzimy się później. - zwróciła się do mnie. - Dobranoc Jane! - krzyknęła zanim otworzyła drzwi i wyszła na świeże powietrze.
- Jasne. - odpowiedziałam jej miło.
- Tak? - zapytała niepewnie najwyraźniej zaskoczona moim tonem, wcześniej byłam dla niej naprawdę bardzo niedobra.
- Przepraszam za to co powiedziałam wcześniej. Wcale nie myślę, że... - zatrzymałam się na moment, aby pobawić się moimi palcami. - Że przyczyniłaś się do śmierci mamy. - dokończyłam z głową spuszczoną w dół. - Byłam po prostu zła, a ty znalazłaś się w nieodpowiednim miejscu, o niewłaściwej porze. Wiem, że zachowywałam się w stosunku do ciebie jak suka, przez co przepraszam. Nie zasługiwałaś na to.
- W porządku. - wciąż nie przestając się na mnie patrzeć, obdarowała mnie swoim promiennym uśmiechem.
- Tak. - skłamałam posyłając jej fałszywy uśmiech. - Myślę, że zaczynam dochodzić do siebie. - mentalnie przewróciłam oczami, to było kolejne kłamstwo. Wciąż czułam się jak gówno i czułam, że to uczucie nie minie szybko, szczególnie, że On nie dawał mi spokoju, siedząc w mojej głowie każdej pieprzonej sekundy mojego życia.
- Cieszę się. - odpowiedziała. - Naprawdę się o ciebie martwiłam. - zaczęła. - Zachowywałaś się jakbyś była wypuszczona z zakładu psychiatrycznego. - zaśmiała się przepraszająco.
- Tsa. - mruknęłam. - Pewnie tak. - zgodziłam się z jej słowami. - Umieram z głodu. - powiedziałam patrząc na lazanię przede mną.
- Poczęstuj się. - powiedziała ot tak.
- A opieka? - zapytałam niespokojnie.
- Niech zobaczą, że dobrze się razem dogadujemy. - ponownie uśmiechnęła się do mnie, a ja wzięłam swój talerz napełniając go jedzeniem.
- Tak? - podniosłam głowę znad talerza.
- Muszę ci o czymś powiedzieć. - zaczęła.
- Cześć. - odpowiedziałem upewniając się, że powitanie było skierowane właśnie do mnie.
- Jestem Katherine. - podała mi swoją dłoń, którą uścisnąłem.
- Justin. - odpowiedziałem ze spokojem.
- Więc jesteś sam? - zapytała.
- Nie. - odwróciłem głowę w kierunku parkietu. - Tam są moi kumple. - wyjaśniłem. - A co taka młoda dziewczyna jak ty robi tutaj sama? - zapytałem dopiero uświadamiając sobie, że wyglądała na jakieś 16 lat.
- Korzystam z wolności. - zachichotała. - Napij się ze mną. - spojrzała na mnie uwodzicielskim spojrzeniem. - Ja stawiam. - nalegała.
- Ale tylko jeden kieliszek, prowadzę. - zgodziłem się.
- Czego tylko zechcesz. - odpowiedziała, a następnie zamówiła dwie kolejki. Nie żebym nie był gentlemanem, ale młode laski nie robiły na mnie żadnego wrażenia, skoro chce, niech płaci, jej wybór.
- Ej. - warknąłem do kolesia, powodując, że stał ze mną twarzą w twarz. - Panna chyba nie ma ochoty na zabawę z tobą. Odpuść. - powiedziałem spokojnym tonem, nie chcąc aby złość wzięła nade mną kontrolę. Minęło sporo czasu, a ja nauczyłem się ją trochę kontrolować. W zasadzie robiła to Mia.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić! - krzyknął, a następnie zamachnął się ręką próbując mnie uderzyć, co oczywiście mu się nie udało, był zalany w trupa, więc wystarczyło zrobić unik, a następnie zaatakować swojego przeciwnika.
- Co
to znaczy? - zapytałam zdezorientowana.
- To
co właśnie powiedziałam Mia. Nie chcę żebyś trafiła do domu
dziecka, więc chociaż raz, proszę cię, zrób to co trzeba. -
odpowiedziała zawiedzionym głosem.
Nienawidziłam
tego. Nienawidziłam uczucia, kiedy ktoś się na mnie zawiódł.
Czułam się wtedy jak gówno. Jeszcze większe gówno niż
normalnie.
- Dobrze.
- szepnęłam zdając sobie sprawę, że opieka społeczna to nie
pieprzona zabawa i wcale nie chciałam iść do domu dziecka. -
Georgina spotkamy się później? - zapytałam z przepraszającym
wyrazem twarzy, który w połowie był szczery, ale w drugiej
niekoniecznie. - Jasne, widzimy się później. - zwróciła się do mnie. - Dobranoc Jane! - krzyknęła zanim otworzyła drzwi i wyszła na świeże powietrze.
Ja
natomiast zrzuciłam ze swoich nóg jedyne czarne szpilki, które
miałam w swojej garderobie. To nie tak, że nie lubiłam w nich
chodzić, bo wręcz uwielbiałam, po prostu wybierając pomiędzy
wygodnymi adidasami, zawsze przegrywały bitwę.
- Więc,
pomożesz mi? - zapytała stojąc na środku pokoju. - Jasne. - odpowiedziałam jej miło.
Szczerze
mówiąc ostatnimi czasami zachowywałam się w stosunku do niej jak
wredna szmata, co było kompletnie niepotrzebne. Jane była moja
jedyną krewną i nie chciałam się z nią kłócić, nadszedł czas
aby w końcu wziąć się w garść i przyznać się do swoich
błędów.
- Jane.
- zaczęłam spokojnie widząc jak moja ciotka obraca głowę w moim
kierunku. - Tak? - zapytała niepewnie najwyraźniej zaskoczona moim tonem, wcześniej byłam dla niej naprawdę bardzo niedobra.
- Przepraszam za to co powiedziałam wcześniej. Wcale nie myślę, że... - zatrzymałam się na moment, aby pobawić się moimi palcami. - Że przyczyniłaś się do śmierci mamy. - dokończyłam z głową spuszczoną w dół. - Byłam po prostu zła, a ty znalazłaś się w nieodpowiednim miejscu, o niewłaściwej porze. Wiem, że zachowywałam się w stosunku do ciebie jak suka, przez co przepraszam. Nie zasługiwałaś na to.
- W porządku. - wciąż nie przestając się na mnie patrzeć, obdarowała mnie swoim promiennym uśmiechem.
Następnie
w ciszy dokańczałyśmy to co zaczęłyśmy wcześniej, sprawiając,
że stół był przepięknie przyszykowany na przyjazd nieproszonych
gości.
Kiedy
wiedziałyśmy, że wszystko jest jak należy, wymęczone usiadłyśmy
na krzesła.
- Więc..
- zaczęła Janey sprawiając, że spojrzałam na nią. - Lepiej się
czujesz? - zapytała z troską w głosie. - Tak. - skłamałam posyłając jej fałszywy uśmiech. - Myślę, że zaczynam dochodzić do siebie. - mentalnie przewróciłam oczami, to było kolejne kłamstwo. Wciąż czułam się jak gówno i czułam, że to uczucie nie minie szybko, szczególnie, że On nie dawał mi spokoju, siedząc w mojej głowie każdej pieprzonej sekundy mojego życia.
- Cieszę się. - odpowiedziała. - Naprawdę się o ciebie martwiłam. - zaczęła. - Zachowywałaś się jakbyś była wypuszczona z zakładu psychiatrycznego. - zaśmiała się przepraszająco.
- Tsa. - mruknęłam. - Pewnie tak. - zgodziłam się z jej słowami. - Umieram z głodu. - powiedziałam patrząc na lazanię przede mną.
- Poczęstuj się. - powiedziała ot tak.
- A opieka? - zapytałam niespokojnie.
- Niech zobaczą, że dobrze się razem dogadujemy. - ponownie uśmiechnęła się do mnie, a ja wzięłam swój talerz napełniając go jedzeniem.
Obie
jadłyśmy potrawę w krępującej ciszy, którą postarałam się
przerwać pytając o pracę. Dowiedziałam się niepotrzebnych mi do
niczego bzdur, ale w spokoju ich wysłuchałam. Naprawdę chciałam
się z nią pogodzić.
- Mia?
- spojrzała na mnie, kiedy jadłam. - Tak? - podniosłam głowę znad talerza.
- Muszę ci o czymś powiedzieć. - zaczęła.
~Justin
Wciąż
siedziałem przy barze, gdzie oprócz wcześniejszego kieliszka
wypiłem dwa inne ze względu na to, że tej nocy to ja będę
kierowcą.
Spoglądałem
na chłopaków, którzy skutecznie wyrywali młode, napalone
dziewczyny, z którymi wchodzili i wychodzili z łazienki. Zaśmiałem
się sam do siebie. Kiedyś też to miałem w zwyczaju.
Ale
wszystko się zmieniło. I póki co samotne siedzenie przy barze
całkowicie mi odpowiadało.
Powoli
zaczynało mi się to nudzić, ale wiedziałem, że chłopaki muszą
się wyszaleć, pracowali naprawdę ciężko przez ostatnie godziny i
zasługiwali na odpoczynek i chwilę rozluźnienia.
- Hej.
- usłyszałem kobiecy głos po mojej lewej stronie. - Cześć. - odpowiedziałem upewniając się, że powitanie było skierowane właśnie do mnie.
- Jestem Katherine. - podała mi swoją dłoń, którą uścisnąłem.
- Justin. - odpowiedziałem ze spokojem.
- Więc jesteś sam? - zapytała.
- Nie. - odwróciłem głowę w kierunku parkietu. - Tam są moi kumple. - wyjaśniłem. - A co taka młoda dziewczyna jak ty robi tutaj sama? - zapytałem dopiero uświadamiając sobie, że wyglądała na jakieś 16 lat.
- Korzystam z wolności. - zachichotała. - Napij się ze mną. - spojrzała na mnie uwodzicielskim spojrzeniem. - Ja stawiam. - nalegała.
- Ale tylko jeden kieliszek, prowadzę. - zgodziłem się.
- Czego tylko zechcesz. - odpowiedziała, a następnie zamówiła dwie kolejki. Nie żebym nie był gentlemanem, ale młode laski nie robiły na mnie żadnego wrażenia, skoro chce, niech płaci, jej wybór.
Po
wypitym, obiecanym kieliszku poczułem jak jej dłoń opada na moje
kolano podnosząc się coraz wyżej, przez co pokręciłem głową w
niedowierzaniu. Naprawdę mnie nie kręciła.
- Zatańcz
ze mną. - szepnęła do mojego ucha, a ja chcąc mieć wreszcie
święty spokój zgodziłem się i wszedłem z nią na parkiet.
Usadowiła
swoją pupę na moim kroczu, a ręce zarzuciła na moją szyję.
Perfekcyjnie ocierała się o moje przyrodzenie, które miało
kompletnie inne plany niżeli myślałem. Tak, on stanął pod
wpływem jakiejś małolaty.
Starałem
się myśleć o wszystkich obrzydliwych rzeczach, aby dać spokój z
tą dziecinadą, jednak czyjś głos zrobił to za mnie.
Momentalnie
odwróciłem głowę w stronę dobiegających mnie krzyków.
Widziałem jak jakiś koleś pochyla się nad ciałem dziewczyny,
która wyraźnie go odpychała.
Postanowiłem
zrobić dobry uczynek i jej pomóc.
Odsunąłem się od mojej nowej znajomej i podążyłem bliżej całego nieprzyjemnego zajścia.- Ej. - warknąłem do kolesia, powodując, że stał ze mną twarzą w twarz. - Panna chyba nie ma ochoty na zabawę z tobą. Odpuść. - powiedziałem spokojnym tonem, nie chcąc aby złość wzięła nade mną kontrolę. Minęło sporo czasu, a ja nauczyłem się ją trochę kontrolować. W zasadzie robiła to Mia.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić! - krzyknął, a następnie zamachnął się ręką próbując mnie uderzyć, co oczywiście mu się nie udało, był zalany w trupa, więc wystarczyło zrobić unik, a następnie zaatakować swojego przeciwnika.
Moja
pięść zetknęła się z jego nosem, powodując, że usłyszałem
lekkie chrupnięcie sygnalizujące, że chyba pozbawiłem go nosa,
przez co zaśmiałem się z satysfakcją.
Widząc,
że nie mam zamiaru odpuścić zabrał swój nędzny tyłek,
zostawiając mnie i jego ofiarę samą.
Ofiarę,
którą doskonale znałem z przeszłości i miałem nadzieję jeszcze kiedykolwiek zobaczyć.
***
Czuję, że dostanę wpierdol od Was.
Przepraszam, że dodaję rozdział dzisiaj i, że nie zrobiłam tego wczoraj, ale wyleciało mi to znowu z głowy, nie wiem co jest z tymi środami -,-.
W każdym razie teraz przybywam z 46 kochani hihi :).
Mia jest w domu, a Justin spotkał znajomą z przeszłości, co o tym myślicie?
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze pod rozdziałem 45, naprawdę te słowa wiele dla mnie znaczą, nie macie pojęcia jak dużo. Kocham Was całym moim sercem Kochani :*
+ kiedyś pytaliście o aska, tutaj go macie: http://ask.fm/mlodacrm :)
+ zapraszam Was na tłumaczenie opowiadania pt. "her protection" http://her-protectorjbff-tlumaczenie.blogspot.com/ :)
+ kiedyś pytaliście o aska, tutaj go macie: http://ask.fm/mlodacrm :)
+ zapraszam Was na tłumaczenie opowiadania pt. "her protection" http://her-protectorjbff-tlumaczenie.blogspot.com/ :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
To Mia tak powiedźcie, że to Mia
OdpowiedzUsuńEj to Mia? Ale była w domu, hmmm? No ciekawa jestem bardzo! :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)
Ps. Ustaw sobie przypominacz w tele. Zawsze pomaga! :D
@ameneris
Pewnie to nie jest Mia, wydaje mi się, że to tamta lasia kurde zapomniałam jak napisać XD ale co ona by z nim miała wspólnego? Wszystko bezsensu. Weź torturujesz mnie, ja chcę ich razem, a jak na razie wgl na to nie idzie, że się spotkają. Mam nadzieje, ze kontakty Mii z ciotką się polepszą. Ah może by się spotkali czy coś ^^ a nie wiem, haha dzisiaj nie myślę. Co do środy to szczerze mówiąc sama się gubie co do dni tygodnia, jutro piątek jezu, dziwne. Świetny rozdział, chociaż krótki :( i nie było ich razem, kupa XD ale tak po za tym to super! Tęsknie za Tobą, trzymaj się, powodzenia w szkole, miłego weekendu xx @MyOnlyBiebur
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA KOLEJNY <3 ?k
OdpowiedzUsuńjeju wydaje mi się, że to będzie jakaś jego była, albo no nw jakaś przyjaciółka , bo na pewno nie Mia , a może to ta Gina, kurde już sama nw, chce już następny <33
OdpowiedzUsuńkogo zobaczył?
OdpowiedzUsuńmoże Gine? ;o
Ja chcę Justina i Mie z powrotem ;(
Plissssss!!!!!!!!!!
~ Evelina_F
ej pierwsze co mi przyszło na myśl to ta koleżanka Mii, Gina xd fajny ten rodział, bardzo nakręca :) czekam na nexta :P
OdpowiedzUsuńHej! Może przyda Ci się zwiastun opowiadania?
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na http://kosmiczne-video.blogspot.com/ .
Zamów u Kadu, a na pewno nie pożałujesz :)
Przepraszam za SPAM!
Błagam powiedz że to Mia! U ciebie w domu też tak zimno? Rozdział ZAJEBISTY!Czekam na więcej.Kocham cię<3
OdpowiedzUsuńNo na początku faktycznie się... zirytowałam :)
OdpowiedzUsuńAle i tak Cię kocham ♥
Czekam z niecierpliwością na następny.
Coś tak czuję, że nie ma żadnej opieki społecznej, tylko ta znajoma z przeszłości mnie intryguje...
No nic. Zostaje mi czekać.
Buziaki
Candy ♥
no, nie boże dlaczego oni się nie mogę spotkać? BOOOŻE, czekam na nn! <3
OdpowiedzUsuń@nastiily
Super czemaymy na n<333
OdpowiedzUsuńNie to żeby coś, ale cię zabiję jak Justin zostawi Mię dla tej "koleżanki z przeszłości" Tak tylko uprzedzam :*
OdpowiedzUsuń1. Opieka społeczna won od Mii tak? Co oni tam w ogóle robią.
2. Jane i Mia się pogodziły. Nareszcie. No i na dodatek jeden dzień spędzony z Georginą mniej :) Jakoś jej nie lubię, więc to dla mnie idzie na plus.
3. Nie spotkała się z Jusem? Serio? Czemu ty mnie tak dręczysz co? :P
4. Oj tam, oj tam. Rozdziały mogą być i w czwartki. Ważne, że są w miarę systematycznie, kilka razy w tygodniu i nie trzeba na nie czekać miesiącami <3
5. Jak tam u cb w szkole? Dają w kość? Ja mam urwanie głowy dlatego ostatnio nie komentowałam a i nawet nie czytałam na bieżąco jak mam w zwyczaju.
Wierna Czytelniczka
No bo ta "koleżanka z przeszłości" to nie Mia no nie? Jeśli tak to jednak zmieniam zdanie, kc. Hahaha chyba zadeklaruję się dopiero po następnym rozdziale :*** Opowiadanie koooocham.
UsuńWierna czytelniczka
OMG! Boski!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego:)
Powiem ci, że Bóg musiał cię naprawdę mocno kochać żeby obdarzyć cię takim talentem *.* Jak zwykle cudowny i jak zwykle czekam na kolejny :**** Czym się <3
OdpowiedzUsuńDo cholery mieli się spotkać a ona została w domu... Ale nie jestem pewna co do tego ze ta dziewczyną jest Mia
OdpowiedzUsuńale oni mieli się spotkać nooo ; c świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńSuper rodziła. Czekam na następny, oby jak najszybciej ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział* xd
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Mam nadzieję, że Mia i Jus niedługo się spotkają.
OdpowiedzUsuńJejku kiedy oni się spotkają... ajqbksgakq cudo <3
OdpowiedzUsuńmogła byś mnie informować ? @mrraau
OdpowiedzUsuńrozdział świetny <3
Mam przeczucie, że to nie Mia.
OdpowiedzUsuńNo bo w sumie, z części Mii nie wynikałoby, że by się tam znalazła tak szybko, bez wcześniejszego spotkania z opieką społeczną i żadnego wątku z Georginą.
Nic nie trzyma mi się kupy.
No nic, zostaje mi tylko czekanie na 27.
@ilyJilos
boże powiedz mi że to mia boże powiedz mi że to Mia...i tak w to niewieże ;( genialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńBoże ja nie chcę że by jakaś znajoma z przeszłości namieszała z życiu Justina i Mii :c
OdpowiedzUsuńCzekam na nn z niecierpliwością <3
kochanie wiesz, że to uwielbiam xx aż nie wiem co więcej napisać haha, @smgfellas
OdpowiedzUsuńNo kurde! I kicha, po spotkaniu :(
OdpowiedzUsuńKiedy się wreszcie spotkają?
Aaaw super rozdział <33
OdpowiedzUsuńOh, ten rozdział to perfekcja, tak jak (bodajże 2) poprzednie, których nie skomałam, bo niestety szkoła mnie ogranicza, cisną wszystkim i weź tu miej życie pozaszkolne... -,-' Ale najważniejsze, że odrobiłam i już wiem o co chodzi, ale z tym to mnie zatkało, co będzie potem, kurde. Kogo on tam spotkał ?! Może on też zna Ginę ? Może byli kiedyś parą i potem Mią i Gina bd się o niego spierać ? Kurde, nie wiem... Zresztą prędzej czy później nam to opiszesz, więc YAY ! <3 3maj się i powodzenia w szkole. :D Kocham Cię i twoje opowiadanie. // Natalia
OdpowiedzUsuńNiech oni sie spotkaja plisss a tak wogule to czytam twojego bloga od wczoraj i sie w nim zakochalam czekam na nn
OdpowiedzUsuń