Nie mogłam powstrzymać uśmiechu wchodzącego na moje usta. Mimo że
jak to twierdził Justin 'to było dla mnie zbyt niebezpieczne',
cieszyłam się, że nie spędzę kolejnego samotnego dnia w moim
pokoju, którego miałam już po dziurki w nosie.
- Nie powinnaś się cieszyć. - chłopak warknął na mnie, widziałam
jak mocniej zaciska szczękę.- Ale to robię. - uśmiechnęłam się do niego raz jeszcze.
- Nie wkurwiaj mnie. - przewróciłam oczami, co nie umknęło jego uwadze. - Powiedziałem coś kurwa o tych jebanych oczach! - krzyknął na cały samochód, a mój uśmiech momentalnie zszedł z twarzy. Wkurwiający Justin wraca.
- Jezu! Przepraszam, że cieszę się, że nie spędzę dnia w łóżku, okej?! - odpowiedziałam mu podniesionym głosem.
- Jesteś w moim samochodzie, ze mną w środku, nie drzyj mordy, szmato. - zacisnęłam mocno pięści. Co jest z tobą kurwa nie tak?
- Mniejsza o to. Po prostu jedź. - warknęłam i odwróciłam głowę w drugą stronę.
Jeśli mam być szczera, myślałam, że w końcu coś w nim pękło
przy naszym obiedzie. Myślałam, że potrafi być chociaż trochę
lepszy niżeli wcześniej, ale jak widać, pomyliłam się.
Przez głowę przemknęła mi myśl, żeby kazać mu się zatrzymać,
ale po pierwsze, kompletnie nie wiedziałam gdzie jesteśmy, a po
drugie, to, jak szybko jechał, tylko dowodziło tego, że bardzo się
śpieszy.
Spoglądałam przez szybę, kiedy jego głos wyrwał mnie z
zamyślenia.
- Kiedy wejdziemy do środka siedzisz cicho, rozumiesz? - kiwnęłam
twierdząco głową. - Dobrze. I chyba nie muszę dodawać, że to
co usłyszysz zostaje w tamtych czterech ścianach. - dodał.- A co jeśli nie zostanie? - spojrzałam na niego z podniesioną lewą brwią.
Justin zaśmiał się cicho pod nosem, po czym spojrzał na mnie i
odezwał się. - Będę musiał cię zabić. - spokój w jego głosie
kompletnie spowodował, że zadrżałam ze strachu.
- Nie zrobiłbyś tego. - mruknęłam niepewnie.- Dlaczego nie? - zaśmiał się. - Nic dla mnie nie znaczysz, nie miałbym żadnego problemu z zabiciem ciebie. - przełknęłam głośno ślinę. On naprawdę był do tego zdolny. - Myślę, że wszystko zrozumiałaś, prawda? - zapytał, ale język ugrzązł mi w gardle, cała moja pewność siebie nagle wyparowała. - Prawda? - powtórzył głośniej, przez co zmusiłam się do kiwnięcia twierdząco głową. - Powiedz to. - warknął.
- Zrozumiałam. - szepnęłam bawiąc się ze zdenerwowania palcami.
- Dobra dziewczynka. - uśmiechnął się.
- Pamiętasz,
że masz nikomu o tym nie mówić? - stanowczy głos ojca wywołał
u mnie gęsią skórkę. Przełknęłam głośno ślinę, po czym
kiwnęłam twierdząco głową.
- Świetnie
słoneczko, jesteś dobrą dziewczynką. - powiedział opuszczając
progi mojego pokoju.
- Jak? - Justin złączył swoje brwi w zdziwieniu.
- Dobra dziewczynka.
- Dlaczego? - wciąż patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Po prostu nie mów. - powiedziałam biorąc głęboki oddech.
Spodziewałam
się sprzeciwu z jego strony, ale on tylko pokręcił głową i
wrócił do prowadzenia samochodu, co wcale mi nie przeszkadzało,
wręcz przeciwnie. Miałam już dosyć jego humorków, zachowywał
się gorzej niżeli kobieta w ciąży, więc to, że po prostu się
zamknął było mi na rękę.
Reszta
drogi minęła szybko i w milczeniu, a kiedy zatrzymaliśmy się
przed ogromnym domem, który z pewnością musiał być nieziemsko
drogi, ze zdziwienia opadła mi szczęka. Chciałam się odezwać,
ale zaraz przypomniałam sobie jego wcześniejsze słowa, więc
zamknęłam usta i wysiadłam z samochodu.
Justin
nie czekał na mnie tylko od razu wszedł do środka, a ja poszłam w
jego ślady.
- Co
jest kurwa takiego pilnego, co?! - warknął na wejściu.
Chłopak
ubrany w ciemne jeansy i czarną koszulkę z długim rękawem, który
stał i nerwowo chodził po pomieszczeniu chciał coś powiedzieć,
ale na mój widok kompletnie zmienił swój wyraz twarzy. Ze zdenerwowanego, stał się zirytowany.
- Kto
to jest? - mruknął do Justin'a. - Nikt ważny.
- Bieber, gadamy o interesach, a ty przyprowadzasz jakąś panienkę, żartujesz sobie ze mnie?! - warknął na niego.
- Już ci powiedziałem, to nikt ważny, gdybyś dał mi więcej niż pięć minut pozbyłbym się jej. - zacisnął mocno pięści.
- Zna
zasady? - Justin kiwnął twierdząco głową. - Okej. - chłopak wciągnął głęboko powietrze. - Doskonale wiedzieliśmy, że ten moment nadejdzie, ale chyba nikt z nas nie sądził, że nastąpi to tak szybko. - chłopak wziął głęboki oddech. - Jason wie, że go szpiegowałeś. - na same imię Jason, niemal podskoczyłam ze strachu. - Naniósł na ciebie policji odnośnie kradzieży ostatniego samochodu, jaki miałeś okazję zwędzić. - mówiąc to chodził nerwowo po pokoju.
- Co?!
- widziałam jak oczy Justin'a robią się coraz większe. - Kurwa! - warknął.- Musimy załatwić ci alibi i to naprawdę dobre alibi, a później zająć się tym chujem. - głos towarzysza Justin'a wcale nie wróżył niczego dobrego, a jego słowa spowodowały, że przestałam oddychać.
Stałam
w drzwiach salonu przysłuchując się ich rozmowie. Justin znał Jason'a? Kompletnie nic z tego nie rozumiałam, ale wiedziałam jedno. Ten, który doniósł na Bieber'a, nie jest moją ulubioną osobą.
Przetworzyłam w swojej głowie jeszcze raz rozmowę mężczyzn siedzących naprzeciwko mnie. Kradzież samochodów? Naprawdę? Z tego się utrzymuje Justin? I on udaje takiego ważniaka? Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, ale zaraz skarciłam sama siebie. Gdyby chłopak to zobaczył, z jego ego, już byłoby po mnie. Mężczyźni usiedli na kanapie i zastanawiali się co mogliby w tej sytuacji zrobić.
Skoro Jason naniósł na Justin'a, to ten miał naprawdę przesrane i doskonale o tym wiedziałam, mimo że cały ten jego świat, był dla mnie czymś nowym.
Przetworzyłam w swojej głowie jeszcze raz rozmowę mężczyzn siedzących naprzeciwko mnie. Kradzież samochodów? Naprawdę? Z tego się utrzymuje Justin? I on udaje takiego ważniaka? Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, ale zaraz skarciłam sama siebie. Gdyby chłopak to zobaczył, z jego ego, już byłoby po mnie. Mężczyźni usiedli na kanapie i zastanawiali się co mogliby w tej sytuacji zrobić.
Skoro Jason naniósł na Justin'a, to ten miał naprawdę przesrane i doskonale o tym wiedziałam, mimo że cały ten jego świat, był dla mnie czymś nowym.
Nagle
w mojej głowie pojawił się pewien pomysł. Nie wiedziałam jak
zareagują na niego towarzysze Justin'a, ani on sam, ale zawsze
mogłam spróbować.
- Mogę
powiedzieć, że był wtedy ze mną. - powiedziałam na głos z
podniesioną głową.
- Nie! Tak! - Justin i chłopak, z którym wcześniej rozmawiał, odezwali się równocześnie
- Zgłupiałeś już całkiem Step?! - warknął na niego Justin.
- Oboje doskonale wiemy, że to jest dobre rozwiązanie, więc czemu
nie? - starszy chłopak podniósł brwi ze zdziwieniem.
- To nie jest dobre rozwiązanie. - Bieber wycedził przez
zaciśnięte zęby. - Wymyślę coś innego, ona nie będzie mi
ratować dupy. - wskazał na mnie palcem.
- Dlaczego nie? - w końcu to ja zabrałam głos. - Ktoś oferuje ci
pomoc, a ty masz jeszcze jakieś problemy.
- Dlaczego nie? Ty się mnie pytasz dlaczego nie?! -
krzyknął. - Może dlatego, że wpędziłaś mnie do kozy, za co się
już odegrałem, więc teraz twoja kolej na zemstę, geniuszu? To byłaby idealna
okazja do niej. - żachnął się. - Nie ufam ci i nie będziesz mi pomagała. -
warknął.
- Moment, moment. - Step wstał z fotela. - Ona wpędziła cię do
kozy? - na jego twarzy malował się lekki uśmieszek.
- Nie zaczynaj. - Justin najwyraźniej nie był w humorze, ale ja
byłam. Na samo wspomnienie o tym jak odwdzięczyłam się mu za
sytuację na dachu, niekontrolowanie się zaśmiałam, co nie uszło
uwadze chłopaka, który zaraz zabijał mnie wzrokiem. - Idę
odwieźć ją do domu. - mruknął bardziej do chłopaków niżeli
do mnie.
- Justin naprawdę nie chcę się odegrać. Chcę ci pomóc. - na moje
słowa momentalnie stanął w miejscu.
Jego wzrok przeszywał całe moje ciało przez kilka dobrych minut,
które trwały jak wieczność. Wiedziałam, co prawdopodobnie siedzi w jego
głowie, ale nie chodziło mi tutaj o zemstę, nie tym razem. Po chwili
wypuścił głośno
powietrze i odezwał się do mnie.
- Idź do góry, pierwsze drzwi po prawo, wejdź tam. - polecił, a ja
nie chcąc się kłócić zrobiłam to co kazał.
Obróciłam się na pięcie i weszłam po schodach na górne piętro,
po czym znajdując duże drzwi z ciemnego drewna, chwyciłam za
klamkę i weszłam do środka.
Pokój, w którym właśnie się znalazłam, był ogromny, ale mimo
tego stało tam tylko duże łóżko, kanapa i szafa. Podobnie jak w jego
domu tutaj także nie znalazłam jakichkolwiek obrazów, czy zdjęć
na ścianach. Wypuszczając głośno powietrze, usiadłam na łóżku
i cierpliwie czekałam aż Justin raczy zjawić się na górze.
Przy
okazji miałam chwilę, aby pomyśleć o moim genialnym pomyśle,
jakim była pomoc temu dupkowi. Mimo iż irytował mnie jak nikt inny
na świecie, to czułam potrzebę wyciągnięcia go z kłopotów, tak
jak on wcześniej uratował mnie. Musiałam się mu po prostu
odwdzięczyć.
Jedynym faktem, którym się przejmowałam, było to, że Jason zarówno teraz jak i wcześniej, ma w tym swój duży udział. Nie wiedziałam o tym chłopaku nic i wierzcie mi, wcale nie chciałam wiedzieć.
- Nie
radziłbym grać w głupie gierki, bo źle to się dla ciebie
skończy, zrozumiałaś? - męski głos wyrwał mnie z zaskoczenia.
Justin stał w pokoju z rękoma założonymi na klatce piersiowej.
Nie czekając na moją odpowiedź, kontynuował swój wykład. -
Jeżeli mnie wystawisz, jak Boga kocham, zabiję cię. - warknął. Jedynym faktem, którym się przejmowałam, było to, że Jason zarówno teraz jak i wcześniej, ma w tym swój duży udział. Nie wiedziałam o tym chłopaku nic i wierzcie mi, wcale nie chciałam wiedzieć.
- Powinieneś się uspokoić, wiesz?
- Nie mów mi co mam robić. - wycedził przez zęby.
- Chcę ci tylko pomóc. Jak to zrobię więcej mnie nie zobaczysz, ani mam nadzieję, ja ciebie. - wyjaśniłam mu jasno swoje intencje, po czym przeszłam do rzeczy. - Co im powiemy?
- Komu? - Justin podniósł lewą brew w zdziwieniu.
- Policji mądralo. - skarciłam go. - Możemy powiedzieć, że uczyliśmy się angielskiego, jestem z niego całkiem dobra, więc mogłabym ci w nim pomóc. - powiedziałam mu swój pomysł po czym wpatrywałam się w jego twarz, na której momentalnie pojawił się uśmiech, a z ust wydobył się niegrzeczny śmiech. - Co cię tak bawi? - zacisnęłam mocno pięści.
- Naprawdę uważasz, że to przejdzie? - zapytał wciąż się śmiejąc, na co pokręciłam twierdząco głową. - Wybacz, ale nawet stary dziadek by się na to nie nabrał, a co dopiero policja. - z jego ust nie schodził uśmiech.
- W takim razie co im powiemy? - zapytałam wściekła.
- Byliśmy tutaj, razem z chłopakami, opijaliśmy nasz związek, później spędziliśmy razem wieczór w tym oto pokoju, a rano oboje pojechaliśmy do szkoły. - szybko wyjaśnił.
Moje
oczy momentalnie otworzyły się szerzej. Boże,
powiedz, że on żartuje. Przełknęłam
głośno gulę w moim gardle, kiedy chłopak nie odzywał się przez jakiś czas, wiedziałam, że mówi poważnie.
- Okej.
- zamknęłam oczy wciągając głęboko powietrze. - Musisz też zostać dzisiaj na noc, żeby wszystko wyglądało dość wiarygodnie. - mruknął jak gdyby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- Spać?! Tutaj?! - wstałam natychmiastowo z łóżka. - Ale co ja mam niby powiedzieć Janey? Gdzie niby miałabym spać? Justin, to za dużo. - spojrzałam na niego.
- Łóżko jest duże zmieścimy się na nim i kim do cholery jest Janey? - złączył brwi.
- To moja ciotka, opiekuje się mną. - wyjaśniłam szybko.
- Jesteś dużą dziewczynką, dasz sobie radę. - uśmiechnął się do mnie szyderczo.
Zacisnęłam
nerwowo pięści. - Powiedziałam, żebyś tak kurwa do mnie nie
mówił! - warknęłam. - I śpię tutaj sama, nie ma mowy, że
będziemy dzielili łóżko. - sprostowałam, przez samo myślenie, że Justin mógłby mnie dotknąć, po plecach przeszły i ciarki..
- Nie
ty tutaj dyktujesz warunki. - z jego ust nie schodził ten cwany
uśmieszek. - Ja to robię i jeżeli ci się nie podoba, na dole
jest kanapa. - Zapominasz, że to ja ci pomagam, Bieber. - tym razem to ja się uśmiechnęłam. - Ja śpię tutaj, a ty na kanapie, miło robiło się z tobą interesy, a teraz wyjdź, chcę zostać sama. - wskazałam ręką na drzwi. Chłopak zacisnął mocno pięści i szczękę, po czym zamknął oczy i wziął głęboki oddech, kiedy wciąż stał w środku, ponagliłam go. - No dalej, wyjdź.
Bez
jakiegokolwiek słowa chłopak wyszedł za drzwi, na koniec głośno
nimi trzaskając przez co po moim ciele przeszły ciarki. Musiałam
go nieźle wkurzyć.
Usiadłam
ponownie na łóżku i wyciągnęłam z torby mój telefon, po czym
wybrałam numer Janey. Przepraszam,
że to robię.
- Jane?
To ja, Mia. - powiedziałam, kiedy moja ciotka odebrała telefon. - Mia, gdzie ty się podziewasz?! Odchodzę od zmysłów! - krzyknęła w głośnik, przez co musiałam odchylić telefon od mojego ucha.
- Przepraszam, zasiedziałam się z Kate, strasznie ją polubiłam i zaproponowała mi, abym spędziła u niej noc, wiesz, stwierdziła, że będzie to dla mnie dobre. - skłamałam. - Mogę zostać? - zapytałam z nadzieją w głosie.
Cisza
weszła między nas, ale nie zamierzałam jej przerwać, doskonale
wiedziałam, że Janey rozważa wszystkie za i przeciw. Nie chciałam
jej pośpieszać, ale kiedy nie odzywała się przez dłuższy czas,
musiałam się odezwać.
- Janey?
- zapytałam cicho. - Ale zadzwoń do mnie rano, odbiorę cię, dobrze? - na moich ustach pojawił się uśmiech zadowolenia.
- Tak zrobię. Dziękuję Jane, kocham cię.
- Ja ciebie też mała. - powiedziała i rozłączyła się.
Misja
numer 1 zakończona powodzeniem.
~Justin
Jeżeli
ta szmata myśli, że będę spał na tej niewygodnej kanapie,
zamiast w swoim wielkim łóżku, to grubo się myli.
***
tyryryry, rozdział dłuższy, ale mam nadzieję, że Wam się spodobał :).
Jak zawsze możecie zostawiać swoje dane w komentarzach, to będę informowała o nowych rozdziałach ;). x
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
boskie ;o
OdpowiedzUsuńNono, tego to nie przewidziałam. Czekam na następny! *.* //@Patoskaa
OdpowiedzUsuńAaaa super ze taki długi chce takie zawsze !! A wgl rozdZiał boski !! ;) weny <3
OdpowiedzUsuńSUuuper rozdział <333!! Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńU la la świetny! A już liczyłam, że będzie dla niej trochę milszy a tu proszę...jednak nie :P
OdpowiedzUsuńNo czekam, że się będzie działo w następnym rodziale se se se :D
@ameneris.
Boski. Nie spodziewalam sie tego. ;) Jestem ciekawa czy Justin jednak pojdzie na ta kanape czy cos wymysli. :) Czekam na nn. <3
OdpowiedzUsuń@justysia20003
Bardzo mi się podoba :D kiedy będzie kolejny ? strasznie zalatuje Dangerem ale i tak mi sie podoba
OdpowiedzUsuńFajny :D! @vaileswagy
OdpowiedzUsuńJezus ja nie wytrzymam do następnego..
OdpowiedzUsuńTo było asjdhshddhg <3
Świetnie piszesz.
Czekam nn ;3
@nastiily
oczywiście,że się podobał! czyżby Justin zamierzał wkraść się do łóżka w nocy? hahaha o tak błagam o to! byłoby zabawnie! ;D @MalikDrug
OdpowiedzUsuńomg haha ciekawe czy jej wbije do lozka ;D Dobry rozdział :DD kocham <3 + Zapraszam do mnie na http://blaackcherry.bloblo.pl/ (JB)
OdpowiedzUsuńohohohoho ciekawe co się będzie działo w następnym rozdziale haha :D świetne, życzę ci weny :D
OdpowiedzUsuńdodawaj szybko nowy bo umrę z ciekawości! :D
OdpowiedzUsuńWOHOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO!!! CZEKAŁAM NA TO 3 DNI ! NARESZCIE ! I jak zwykle nie zawiodłam, sie na tobie ;D ;*
OdpowiedzUsuńciekawość mnie zżera *_____* ludzie komentujcie bo chce nowy
OdpowiedzUsuńDzisiaj krótki komentarz, wybaaaaaaacz ♥
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. I WANT BURACZYNO ♥
Boskiiiiiiii!!!!!!!! Bedą spać razem??? Czekam na nn!!!
OdpowiedzUsuńtyryryry zajebistości :D świetny jest ten rozdział! oczywiście, proszę o informowaniu mnie o następnych rozdziałach ;) @olkaa6
OdpowiedzUsuńBoski rodział! Czyżby zaczynało się cos dział między Mią i Justinem? :O Muszę przyzanć, że nie spodziewałam sie, że będą się kryli ich fake związkiem.. Zaskakujesz! ~@justsejswaggie
OdpowiedzUsuńCzekam na nn. Moje ulubione opowiadanie! Swietnie piszesz!
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego:)) zarąbisty
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie :) informuj mnie o NN
OdpowiedzUsuń@Evelina_F
http://lovewinsintheend-fictionstory.blogspot.com/
Świetnie! super że w końcu trochę dłuższy!
OdpowiedzUsuńA takiego rozwoju akcji znowu się nie spodziewałam
Rany! Niesamowity! Jestem ciekawa co z tym łóżkiem xD
OdpowiedzUsuń