piątek, 15 lutego 2013

03: You know what never gets old? Revange.

  Ledwie wszystko zdążyło wrócić do normalności, a znowu się spieprzyło. A wszystko przez tego pieprzonego kretyna. Miałam ochotę wydrapać mu oczy, zmieszać z błotem, tak jak to on zrobił ze mną. 
- Mia, nie wracasz do szkoły, nie dyskutuj ze mną. - Jane tym razem była o wiele bardziej stanowcza, niżeli tydzień temu. - Nie ma mowy, że pozwolę ci tam wrócić, rozumiesz? 
- Nie! - wrzasnęłam. - Nie rozumiem. Tłumaczyłam ci to tysiące razy, to było nie-po-ro-zu-mie-nie.
- Słyszysz siebie, Mia? Właśnie ściągnięto cię z dachu szkoły, gdzie próbowałaś popełnić samobójstwo, a teraz się tego wypierasz.
- Niczego nie próbowałam popełnić, to ty posłuchaj siebie. Myślisz, że byłabym tak głupia? Jeżeli chciałabym się zabić, zrobiłabym to już dawno temu, wiesz! Wracam do szkoły i nie możesz mi tego zabronić. - zakończyłam naszą wymianę zdań i pobiegłam na górę do swojego pokoju.
  Powiedzenie, że byłam wściekła, byłoby dużym niedomówieniem. Teraz nie dość, że szkoła uważała mnie za morderczynię, to jeszcze za samobójczynię, ale problem tkwił w tym, że moja własna ciotka uważała, że to prawda. Jak mogłam kogoś przekonać, że jest inaczej, skoro nawet ona mi nie wierzyła?
  Zamknęłam drzwi na klucz i ciężko opadłam na łóżko. Nie ma mowy, żebym tak szybko się z tego wszystkiego wygrzebała. Jane była wściekła na mnie, ja byłam wściekła na Justin'a, któremu nie zamierzałam popuścić tej sytuacji ani tym bardziej pokazać mu, że wygrał.
  Zamierzałam wrócić jutro do szkoły i zemścić się.
**
  Owinęłam się ręcznikiem po porannym prysznicu i wyjęłam z szafy zestaw ciuchów na dzisiaj. Zdecydowałam się na szarą bluzę i bordowe rurki do czego dołączyłam kilka bransoletek i czarne conversy. Ubrałam się i zeszłam na dół gdzie od progu przywitała mnie cięta mina Jane. 
- I tak zrobię to po swojemu, możesz sobie mówić co chcesz. - wyprzedziłam ją i udałam się do kuchni, gdzie z lodówki wyjęłam sok pomarańczowy.
- Przemyślałam to. - zaskoczenie momentalnie zagościło na mojej twarzy. 
- Naprawdę?
- Tak. Naprawdę. 
- Wierzysz mi? - zapytałam z nadzieją. 
- Można tak powiedzieć.. - wymigała się od odpowiedzi, przez co przewróciłam oczami. - Jeśli chcesz wrócić do szkoły, to po zajęciach musisz udać się do pani psycholog, jeśli nie, siedzisz w domu. I nie ma dyskusji, Mia. - dodała widząc, że otwieram usta w sprzeciwie.
- Dobra. - powiedziałam nalewając do szklanki soku. 
- Dobra? - teraz to Janey była zaskoczona. 
- Tak, dobra. Pogadam z nią, jeśli cię to uszczęśliwi. 
- Będę wniebowzięta. - uśmiechnęła się i podeszła do mnie bliżej. - Kocham cię, wiesz? 
- Ja ciebie też Janey, ja ciebie też. - odwzajemniłam jej uśmiech i już miałam wychodzić, kiedy niespodziewanie szatynka otoczyła mnie swoimi ramionami w uścisku.
  Moje ciało momentalnie zesztywniało pod wpływem jej dotyku, a puls przyśpieszył. 
- Widzimy się po szkole. - uśmiechnęła się do mnie i wyszła z kuchni zostawiając mnie samą. 
  Wzięłam kilka głębszych wdechów, aby się uspokoić, po czym w pełni opanowana zabrałam swoją torbę i ruszyłam do szkoły.
  Wściekłość kierowała mną przez cały dzień, kiedy nie dość, że każdy patrzył na mnie jak na trędowatą, to na dodatek nie mogłam znaleźć tego skurwiela. Nie żebym za nim tęskniła czy coś w tym rodzaju, ale moja zemsta była wciąż aktualna. Co prawda nie wiedziałam jeszcze co zrobię, ale coś z pewnością.
   Niestety, ale najwidoczniej dupka nie było w szkole, więc jakimś cudem udało mi się przebrnąć przez wszystkie lekcje. Zostało mi jeszcze tylko spotkanie z nudną psycholożką.
   Wrzucałam książki do szafki, kiedy niespodziewanie do moich uszu dobiegł czyjś krzyk. Nie był to przerażony krzyk, tylko krzyk furii, gniewu. Moja ciekawość wzięła górę i zamykając szafkę przybliżyłam się w stronę wydawanych odgłosów. 
- Kurwa Stefano, ogarnij się. Powiedziałem, że to załatwię i to zrobię. Poza tym, już prawie owinąłem ich sobie wokół palca. Wrzuć na luz stary, będę tam za dziesięć minut. - wychylając się zza ściany, kątem oka zauważyłam mojego wroga numer 1 na dzień dzisiejszy, który rozmawiał z kimś przez telefon.
   Gniew, który wcześniej został uśpiony teraz wrócił do mnie z podwojoną siłą. Miałam ochotę podbiec do niego i zrobić coś z tą jego twarzyczką, ale wiedziałam, że w gruncie rzeczy nie dam mu rady, nie ważne jak silna byłam, on był silniejszy.
   Już zaczynałam intensywniej myśleć nad tym co powinnam zrobić, kiedy zauważyłam idącą w moim kierunku panią psycholog. Uśmiechnęłam się do siebie, wiedząc, że mój plan musi się udać. Przedstawienie czas zacząć.
   Szybko podbiegłam w kierunku Justin'a, który widząc mnie zaśmiał się szyderczo pod nosem. Zły krok, zły krok mój drogi. Nie dając mu chwili na wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa, zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak potrafiłam, żeby zostawił mnie w spokoju, że mam dosyć jego ciągłego obrażania mojej osoby i, że nie ma powodów nienawidzić mnie.
   W tej samej chwili, kiedy w moich oczach pojawiły się (sztuczne) łzy, całą scenkę zauważyła czarnowłosa kobieta. Wszystko zgodnie z planem. 
- Co tutaj się dzieje? - podeszła bliżej mnie i położyła mi dłoń na ramieniu. - Mia, wszystko w porządku? - zapytała łagodnym, opanowanym tonem.
  Pozwalając łzą spłynąć po moich policzkach, wskazałam dłonią na Justin'a. - On nie daje mi spokoju... - powinnam dostać nagrodę nobla za to (mimo, że krótkie) przemówienie. 
- Co masz na myśli mówiąc, że nie daje ci spokoju? - zaczynałam podziwiać tą kobietę i jej anielski spokój, inny już dawno straciłby swoją cierpliwość.
- Ona – Justin zaczął, ale moja wybawicielka zmroziła go wzrokiem, przez co zamknął swoją buzię. 
- Wszędzie za mną łazi, zastrasza mnie, obraża od skoczków. - powiedziałam niemal szlochając.
- Ona – Justin spróbował ponownie, ale tak jak wcześniej, został uciszony. 
- Bieber koza, teraz! - warknęła na niego, a widząc, ze chce wtrącić swoje pięć groszy dodała – bez dyskusji!
   Pani psycholog chwytając moją dłoń wskazała mi ręką drogę do swojego gabinetu, poinformowała mnie, że zaraz do mnie dołączy po czym wróciła do Justin'a i zaczęła swoje przemówienie.
   Ja natomiast odwróciłam się i wyszczerzyłam najszerzej jak potrafiłam.
   1:1, Bieber.
***
 Dziękuję za wszystkie pozytywne komentarze, nawet nie macie pojęcia, jak miło mi czytać, że podoba się Wam ta historia :). Nie wiem czy to dobrze, czy źle, ale najprawdopodobniej zmienię daty dodawania rozdziałów. Od teraz chcę dodawać w poniedziałki, środy i soboty :).
Rozdział dedykuję @shes_still_love, dziękuję Ci za te wszystkie ciepłe słowa <3. 
+ 38 dni do koncertu! 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ.

25 komentarzy:

  1. doobry, dobry :3 //@Patoskaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie przyznam szczerze. :) Niegrzeczny Bieber + Mia która nie odpuszcza. ;) Twarda z niej sztuka! haha a tak na poważnie. Świetnie piszesz. Twoje rozdziały czyta się naprawdę bardzo lekko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Yey yey yey <3 Tyle czekałam na to a wkońcu się doczekałam < 3 kocham twoje opowiadanie i ciebie ;** dziękuje że dodałaś i że zadedykowałaś ;** Kochaam ;** @shes_still_love

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdziały będą częściej to baardzo dobrze :D A co do rozdziału no to świetny, ale czuje, że Justin się teraz na niej zemści za tą akcje xd / @Justeliaa

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny blog . hihi możesz mnie informować na @YoSwaggyBieber ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie! Z każdym rozdziałem hisotria coraz bardziej zakochuje się w tym opowiadaniu! Szkoda, że taki krótki, no ale chociaż jest :) Coś mi się wydaje, że Justin tego też płazem nie popuści.. Ciekawie! xx ~ @justsejswaggie

    OdpowiedzUsuń
  7. DAWAJ NASTEPNY <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Poinformuj mnie o następnym : @orgywithjerry TT

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham, jezus umieram.. Proszę następny dłuższy!!
    @nastiily

    OdpowiedzUsuń
  10. HFJKSAJKDKA. Nie lubię Cię. Nie no, kocham Cię. Ale weź wyjdź z tym swoim talentem. Albo oddaj mi trochę *-*
    I co tu mówić ? Rozdział jak zwykle zajebisty, cudowny, niesamowity, urzekający i aghhhhh, PIĘKNY *-* Kochamkochamkochamkochamkochamkocham.
    Kocham to jak Mia rozprawiła się z Justinem.
    Kocham Justina jak skurwiela.
    Kocham tego bloga.
    Kocham, że rozdziały będą częściej *dziki taniec szczęścia*.
    Kocham to, że JuJu na bank się odegra na niej.
    NO PO PROSTU ZAKOCHAŁAM SIĘ *-*
    Chcę więcej. Teraz.

    @AlwaysToaster

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimek nade mną pobił wszystkich.. W każdym bądź razie.... ZAJEBISTE, KURNA NOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Czekam nn !!!



    @NStrzelecka

    OdpowiedzUsuń
  12. NIESAMOWITY ROZDZIAŁ *_________________________* SZKODA ŻE TAKI KRÓTKI :( ALE NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO !

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebisty! Tylko krótki :P

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  14. genialny rozdział *-* - @PoliiOfficial

    OdpowiedzUsuń
  15. Hahaha Mia udająca niewiniątko, haha <3 Opowiadanie, które piszesz jest świetne, naprawdę. Justin w roli chama, bad boy'a. *____* Nie mogę doczekać się następnego rodziału!!! Nie ma to jak Dangerowy Justin. Ach, bipolarny, chamski, choć zapewne potrafi być uroczy i miły. JKSKDJHASKLDHWUIEFHHKSDJFHKSDJFHKAF. Love that. Love that. Love that. Powodzenia w dalszym pisaniu <3

    OdpowiedzUsuń
  16. MEGA :) a tutaj mój blog. ♥
    never-let-you-go-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Jest SUPERRR!!! tylko krótki :D Bardzo mi się podoba :D

    OdpowiedzUsuń
  18. haha, świetne. fajna wojna się szykuje ;) czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Juz pisalam Ci na tt, ze czekam na nowy rozdzial ale nie skomentowalam. Historia jest intrygujaca, uwielbiam historie, w ktorych Justin jest taki zadziorny. W dodatku piszesz swietnie, tak plynnie, czyta sie szybko i przyjemnie. Czekam na jutro i nowy rozdzial. I do zobaczenia w Lodzi!
    @wind_kisser

    OdpowiedzUsuń
  20. Młoda to było boskie grzecznie sobie czytam i w pewnym momencie myślę cholera juz to czytalam ale bo przecież nie możliwe:d potem mózg rozjebany i olśnienie wiesz o czym mówię prawda?

    OdpowiedzUsuń
  21. Bieber koza, teraz! - :D Chcę więcej !

    OdpowiedzUsuń
  22. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  23. Wróciłam! Myślę, że się nie pogniewasz? Kurde, niesamowicie piszesz. Wydaje mi się, że to nie jest koniec zemsty. Bardzo mi się podoba rozwój akcji. Masz u mnie wielkiego plusa za tak oryginalna historię, jest cudowna!

    OdpowiedzUsuń