- Jesteś
pewna, że chcesz tam wrócić? - usłyszałam głos Jane za swoimi
plecami.
- Tak,
jestem pewna. - odparłam pewna siebie, choć w głębi duszy bałam
się jak cholera tego, czego za kilka minut będę niestety, ale
zapewne główną bohaterką.
- Wcale nie musisz tego robić, mogę ci załatwić nauczanie indywidualne. - nalegała, ale ja już
podjęłam decyzję, wracam do szkoły, nawet jeżeli zostanę tam
pożarta i zabita wzrokiem, a nawet dojdzie do rękoczynów (czego
oczywiście wolałabym uniknąć), chciałam wrócić do
normalności.
- Jane!
To tylko liceum, wrzuć na luz. - to z pewnością musiało brzmieć
sztucznie, z uwagi na to, że mój żołądek na samą myśl o
powrocie tam, robił fikołki, ale moja ciotka zapewne tego nie
zauważyła. Cóż, nie widziała mnie ponad 5 lat, nie znała mnie, nie
ma się co dziwić.
Całe szczęście odpuściła sobie, na co głęboko odetchnęłam, nie miałam ochoty spędzić kolejnego dnia siedząc przed telewizorem i jedząc popcorn, przy jakiś badziewnych komediach, które oglądałam tylko z powodu Janey. Mimo że wcale nie czułam chęci robienia tego, ze względu na nią postanowiłam udowodnić, że czuję się dobrze, choć ogólnie rzecz biorąc, właśnie tak się czułam. Poza tym chciałam jej podziękować za swoje poświęcenie, gdyby nie ona zapewne byłabym teraz w domu dziecka, gdzie nie miałam ochoty się znajdować.
Założyłam bordowe rurki i białą bokserkę, na którą nałożyłam czarną skórzaną kurtkę, do czego dołączyłam w tym samym kolorze conversy. Na nadgarstki wsunęłam kilka złotych bransoletek – na nich kończyła się moja przygoda z dodatkami. Nałożyłam odrobinę podkładu i pomalowałam rzęsy tuszem, po czym rozpuściłam włosy z koka, dzięki któremu odrobinę się pokręciły. Chwyciłam torebkę i telefon, po czym wyszłam z domu i udałam się w kierunku szkoły.
Droga do niej nie trwała dłużej niż 15 minut, dokładnie tyle zostało mi życia. Widziałam samochody mijające mnie po drodze, a w ich oknach ciekawskie spojrzenia, zarówno nastolatków, jak i ich rodziców. Czy doprowadzało mnie to do szału? Tak i to bardzo, ale nie miałam zamiaru dać tego po sobie poznać. Wiedziałam, że byłam silna, teraz musiałam to udowodnić innym.
Kiedy już znalazłam się w środku podeszłam do swojej szafki, gdzie trzymałam angielski – przedmiot, który nie sprawiał mi większych trudności i, który nawet lubiłam. Musiałabym założyć pelerynę niewidkę, jeśli chciałabym uniknąć na sobie wzroku innych. Niestety, takowa istniała tylko w Harrym Potterze, a nawet jeżeli znalazłaby się przypadkowo na mnie to kiedyś, chcąc, nie chcąc, musiałabym ją zdjąć.
Ludzie zachowywali się jakby widzieli osobę z trzema głowami, którą bez wątpienia nie byłam. Ich zachowanie nie dziwiło mnie – wiedziałam, że czekają mnie szepty za plecami, unikanie mojej osoby (co akurat wcale mi nie przeszkadzało), wzroki wścibskich i może jakieś wyzwiska prosto w twarz (o co wcale się nie prosiłam, wręcz przeciwnie). Cóż, w każdym razie, jeżeli chciałam wrócić do normalności, musiałam to ignorować, choć łatwo nie było.
Zabawne było to, że nawet nie musiałam przeciskać się przez tłum nastolatków, ponieważ to oni schodzili mi z drogi, jakbym miała wypisane na czole, że coś im zrobię. Starając się nie zwracać na to uwagi, udałam się do klasy 116, w której miała odbyć się moja pierwsza lekcja.
Pani Henderson nie była typem wścibskiej baby i przechodząc obok mnie, nawet nie zauważyła mojej obecności, na co lekko się do siebie uśmiechnęłam. Weszłam za nią do klasy i usiadłam na swoim miejscu. Za chwilę całe pomieszczenie było zapełnione uczniami, którzy nie spuszczali ze mnie wzroku. Wzięłam głęboki, oczyszczający oddech i skupiłam się na prowadzonej lekcji.
Reszta moich zajęć do lunchu minęła podobnie, z tym, że do grupy moich rówieśników, dołączyli też nauczyciele – świetnie.
Weszłam ze swoją tacą na stołówkę, gdzie roiło się od gwaru rozmów, jednak widząc mnie w drzwiach pomieszczenia wszyscy nagle zamilkli. Czy to się kiedykolwiek skończy? Przewracając oczami opuściłam progi tego cholernego miejsca. Miałam być silna, w gruncie rzeczy taka byłam, przecież nie wybiegłam z płaczem, ani nic w tym rodzaju. Równie dobrze, mogłam być silna na dachu szkoły, gdzie od kilku miesięcy regularnie jadałam posiłki.
Wchodząc po schodach do góry w końcu odczułam spokój. Tam gdzie zmierzałam nigdy nie było żadnej osoby i to właśnie czyniło to miejsce wyjątkowym. No, przynajmniej dla mnie. Otworzyłam drzwi i momentalnie się uśmiechnęłam. Mój azyl. Usiadłam na swoim ulubionym miejscu i zamknęłam oczy oddychałam głęboko i równo, pozwalając moim myślom odpocząć i zapomnieć o całym tym syfie.
Niestety mój spokój nie trwał długo, ponieważ zaburczało mi w brzuchu, przez co otworzyłam oczy i wzięłam się za jedzenie mojego lunchu. Kiedy zajadałam kanapkę z masłem orzechowym moje oczy napotkały na osobę siedzącą niemalże na przeciwko mnie.
O mało nie wyplułam zawartości moich ust, tylko dlatego, że ktokolwiek inny zdołał tutaj przyjść. Przede mną siedział dobrze zbudowany szatyn o piwnych oczach i pełnych malinowych ustach. Ubrany był w czarne spodnie nisko noszone w kroku, supry w tym samym kolorze i białą koszulkę, na którą nałożona była granatowa koszula w kratę.
- Mogłabyś
przestać ślinić się na mój widok? - odezwał się sprowadzając
mnie z powrotem na ziemię.Całe szczęście odpuściła sobie, na co głęboko odetchnęłam, nie miałam ochoty spędzić kolejnego dnia siedząc przed telewizorem i jedząc popcorn, przy jakiś badziewnych komediach, które oglądałam tylko z powodu Janey. Mimo że wcale nie czułam chęci robienia tego, ze względu na nią postanowiłam udowodnić, że czuję się dobrze, choć ogólnie rzecz biorąc, właśnie tak się czułam. Poza tym chciałam jej podziękować za swoje poświęcenie, gdyby nie ona zapewne byłabym teraz w domu dziecka, gdzie nie miałam ochoty się znajdować.
Założyłam bordowe rurki i białą bokserkę, na którą nałożyłam czarną skórzaną kurtkę, do czego dołączyłam w tym samym kolorze conversy. Na nadgarstki wsunęłam kilka złotych bransoletek – na nich kończyła się moja przygoda z dodatkami. Nałożyłam odrobinę podkładu i pomalowałam rzęsy tuszem, po czym rozpuściłam włosy z koka, dzięki któremu odrobinę się pokręciły. Chwyciłam torebkę i telefon, po czym wyszłam z domu i udałam się w kierunku szkoły.
Droga do niej nie trwała dłużej niż 15 minut, dokładnie tyle zostało mi życia. Widziałam samochody mijające mnie po drodze, a w ich oknach ciekawskie spojrzenia, zarówno nastolatków, jak i ich rodziców. Czy doprowadzało mnie to do szału? Tak i to bardzo, ale nie miałam zamiaru dać tego po sobie poznać. Wiedziałam, że byłam silna, teraz musiałam to udowodnić innym.
Kiedy już znalazłam się w środku podeszłam do swojej szafki, gdzie trzymałam angielski – przedmiot, który nie sprawiał mi większych trudności i, który nawet lubiłam. Musiałabym założyć pelerynę niewidkę, jeśli chciałabym uniknąć na sobie wzroku innych. Niestety, takowa istniała tylko w Harrym Potterze, a nawet jeżeli znalazłaby się przypadkowo na mnie to kiedyś, chcąc, nie chcąc, musiałabym ją zdjąć.
Ludzie zachowywali się jakby widzieli osobę z trzema głowami, którą bez wątpienia nie byłam. Ich zachowanie nie dziwiło mnie – wiedziałam, że czekają mnie szepty za plecami, unikanie mojej osoby (co akurat wcale mi nie przeszkadzało), wzroki wścibskich i może jakieś wyzwiska prosto w twarz (o co wcale się nie prosiłam, wręcz przeciwnie). Cóż, w każdym razie, jeżeli chciałam wrócić do normalności, musiałam to ignorować, choć łatwo nie było.
Zabawne było to, że nawet nie musiałam przeciskać się przez tłum nastolatków, ponieważ to oni schodzili mi z drogi, jakbym miała wypisane na czole, że coś im zrobię. Starając się nie zwracać na to uwagi, udałam się do klasy 116, w której miała odbyć się moja pierwsza lekcja.
Pani Henderson nie była typem wścibskiej baby i przechodząc obok mnie, nawet nie zauważyła mojej obecności, na co lekko się do siebie uśmiechnęłam. Weszłam za nią do klasy i usiadłam na swoim miejscu. Za chwilę całe pomieszczenie było zapełnione uczniami, którzy nie spuszczali ze mnie wzroku. Wzięłam głęboki, oczyszczający oddech i skupiłam się na prowadzonej lekcji.
Reszta moich zajęć do lunchu minęła podobnie, z tym, że do grupy moich rówieśników, dołączyli też nauczyciele – świetnie.
Weszłam ze swoją tacą na stołówkę, gdzie roiło się od gwaru rozmów, jednak widząc mnie w drzwiach pomieszczenia wszyscy nagle zamilkli. Czy to się kiedykolwiek skończy? Przewracając oczami opuściłam progi tego cholernego miejsca. Miałam być silna, w gruncie rzeczy taka byłam, przecież nie wybiegłam z płaczem, ani nic w tym rodzaju. Równie dobrze, mogłam być silna na dachu szkoły, gdzie od kilku miesięcy regularnie jadałam posiłki.
Wchodząc po schodach do góry w końcu odczułam spokój. Tam gdzie zmierzałam nigdy nie było żadnej osoby i to właśnie czyniło to miejsce wyjątkowym. No, przynajmniej dla mnie. Otworzyłam drzwi i momentalnie się uśmiechnęłam. Mój azyl. Usiadłam na swoim ulubionym miejscu i zamknęłam oczy oddychałam głęboko i równo, pozwalając moim myślom odpocząć i zapomnieć o całym tym syfie.
Niestety mój spokój nie trwał długo, ponieważ zaburczało mi w brzuchu, przez co otworzyłam oczy i wzięłam się za jedzenie mojego lunchu. Kiedy zajadałam kanapkę z masłem orzechowym moje oczy napotkały na osobę siedzącą niemalże na przeciwko mnie.
O mało nie wyplułam zawartości moich ust, tylko dlatego, że ktokolwiek inny zdołał tutaj przyjść. Przede mną siedział dobrze zbudowany szatyn o piwnych oczach i pełnych malinowych ustach. Ubrany był w czarne spodnie nisko noszone w kroku, supry w tym samym kolorze i białą koszulkę, na którą nałożona była granatowa koszula w kratę.
Przewróciłam
oczami. - Typowy samiec. - zachichotałam.
- Nie
przewracaj na mnie oczami, szmato. - warknął na mnie sprawiając,
że mój uśmiech momentalnie zszedł mi z twarzy. Kim on do chuja
myśli, że jest nazywając mnie tak?
- Bo
co? - zacisnęłam mocno zęby.
- Bo
pożałujesz.
- Jakoś
się nie boję. - prychnęłam na jego groźbę.
- Nie
znasz mnie, nie wiesz do czego jestem zdolny, powinnaś się bać.
- szybko wywnioskował.
- W
jednym masz rację, nie znam cię i zdecydowanie nie chcę poznać,
więc możesz już sobie iść. - chciałam wrócić do posiłku
zapominając o jego istnieniu.
- Co?
- zapytał zmieszany.
- Powiedziałam,
że możesz już sobie iść, to moje miejsce. - wskazałam ręką
na jakże piękną okolicę (czujecie tą ironię?).
Podniósł w zdziwieniu lewą brew do góry. - Och, naprawdę? Jakoś nie widzę tutaj twojego nazwiska, mała. A jeżeli przeszkadza ci moja obecność, to udawaj, że mnie tutaj nie ma, płakać nie będę. - zaśmiał się pod nosem.
Idąc za jego radą, zignorowałam go i nie odpowiedziałam już nic więcej, tylko wróciłam do przeżuwania swojej kanapki, która nagle przestała mi smakować.
Nie wiem za kogo ten debil się uważa, ale bez wątpienia jest debilem. Debilem, który zajął jedyne miejsce w całej tej zasranej szkole, które było tylko moje.
Jego dzwoniący telefon wyrwał mnie z rozmyślań, podobnie jak wcześniej jego głos.
Podniósł w zdziwieniu lewą brew do góry. - Och, naprawdę? Jakoś nie widzę tutaj twojego nazwiska, mała. A jeżeli przeszkadza ci moja obecność, to udawaj, że mnie tutaj nie ma, płakać nie będę. - zaśmiał się pod nosem.
Idąc za jego radą, zignorowałam go i nie odpowiedziałam już nic więcej, tylko wróciłam do przeżuwania swojej kanapki, która nagle przestała mi smakować.
Nie wiem za kogo ten debil się uważa, ale bez wątpienia jest debilem. Debilem, który zajął jedyne miejsce w całej tej zasranej szkole, które było tylko moje.
Jego dzwoniący telefon wyrwał mnie z rozmyślań, podobnie jak wcześniej jego głos.
- Czego?
- warknął do kogoś po drugiej stronie. - Nie mogłeś powiedzieć mi o tym wcześniej? - jego
głos był pełen irytacji. - Nie ruszaj niczego, zaraz tam będę.
- rozłączył się, zabrał swoje rzeczy, po czym udał się w
stronę drzwi wyjściowych.
- Do
widzenia, skarbie. - rzuciłam mu na odchodne uśmiechając się do
niego zwycięsko, co zignorował. - Palant. - szepnęłam, kiedy
zniknął z zasięgu mojego wzroku.
***
Rozdział drugi pojawi się w środę, natomiast trzeci w sobotę i w te dni będą pojawiały się nowe rozdziały :). Jeżeli ktoś chce, niech zostawi w komentarzu swojego twittera, a będę informować o kolejnych rozdziałach xx
+ 43 dni do koncertu ;3.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
To jest świetne. Tak fantastycznie piszesz i w ogóle brak mi słów żeby opisać ten rozdział. Jest taki iuofdgsfhiadsguy <333 Czekam na kolejny :) @Justeliaa
OdpowiedzUsuńjest napawdę bardzo ciekawie :)x @mevusse
OdpowiedzUsuńSUPER SUPER SUPER! (nic innego nie musze ci mówić bo ci już wcześniej powiedzialam, CŚŚŚ :D ) @shes_still_love
OdpowiedzUsuńNaprawdę się nieźle zapowiada :D Podoba mi się :D możesz mnie informowac na tt? @horanowe_love ♥
OdpowiedzUsuńAlbo mi się wydaje, albo trochę zalatuje Dangerem, np tekst "Nie przewracaj na mnie oczami, szmato"
OdpowiedzUsuńAle jest ok, podoba mi się :)
W pewnych momentach może zalatywać, nie zaprzeczam, to w zasadzie przez Danger'a postanowiłam napisać to opowiadanie, ale ogólnie będzie bardziej skomplikowane niżeli tam, przynajmniej tak mi się wydaje, zobaczymy później :) xo
UsuńHm, zdecydowanie nie mam nic przeciwko, bo uwielbiam Dangera, mam tylko nadzieję,że zbyt wiele podobieństw nie będzie :)
UsuńObiecuję, że nie będzie :).
UsuńJakie to faaaajne *-* Na pewno będę czytała regularnie :)
OdpowiedzUsuńJustin jako wredny cham mnie jara, więc już to lubię, hahahah :D
Mogłabyś mnie informować ? :3
@AlwaysToaster
Zapowiada się ciekawie ;)
OdpowiedzUsuń@ameneris
hm, jestem ciekawa co tam sobie dalej wymyśliłaś. lubię Justina w roli takiego chama, choć w rzeczywistości pewnie by się do tego nie posunął. ale od czego jest nasza wyobraźnia, prawda? jeśli możesz to informuj mnie (@MalikDrug)
OdpowiedzUsuńplus, zapraszam do siebie, również zaczynam opowiadanie o niegrzecznym Justinie. a nóż przypadnie ci do gustu. uprowadzona.blogspot.com
Zapowiada się świetnie ! Czekam nn . ;p Mogłabyś mnioe informować ? @bieberpoolish
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaa o boże Ty wariatko ! :D Uwielbiam normalnie, jak coś piszesz <3 Umieram z ciekawości, co będzie dalej :DD
OdpowiedzUsuń@swaggie2u ;) świetnie!
OdpowiedzUsuńDlaczego kreci nas niebezpieczeństwo? Bo to zawsze jakaś zagadka a przecież my lubimy zagadki! Czekam na następny rozdział: x
OdpowiedzUsuńno no no, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy :) bardzo spodobał mi się pierwszy rozdział jak i prolog! Mam nadzieję, że wszystko potoczy się ciekawie :) + chciałabym zwrócić uwagę, że ciekawie dobierasz słowa :) dzięki temu lekko się czyta! :)
OdpowiedzUsuńHej! Świetnie się zapowiada, kolejny danger się szykuje, jdhdjebehsjjsevjssj ♥ znaczy chyba się szykuje... Piszesz tak delikatnie i zgrabnie, że aż chce się czytać! Czekam na kolejne rozdziały, poinformuj mnie na tt (@justsejswaggie) xx
OdpowiedzUsuńNiesamowite! A ta konfrontacja jest po prostu przeboska. Fajnie się czyta takie potyczki, że tak powiem. Nie wiem czy mam rację, ale myślę, że oni i tak będą razem. Czasem mam takie wrażenie, że od razu wiadomo kto z kim będzie, więc po co czytać? I od razu odganiam tą myśl, bo każda historia jest inna i chciałabym poznać twoją. Jest wyjątkowa. Przeczytałam dwa rozdziały i już się zakochałam. Czytam dalej.
OdpowiedzUsuńBuziaki,
Candice xoxo
Cxytam dopiero pierwszy rozdzial, ale juz wiem, ze to bedzie zajebiste <3 mozesz m js informowac? @grecior
OdpowiedzUsuńPodoba mi się xD
OdpowiedzUsuńDopiero zaczynam czytać ale ten prolog i rozdział 1 zrobiły na mnie wrażenie <3
xoxo
O jaaaa to jest genialne!!!!
OdpowiedzUsuń